miałam pałac króla i skarby
tornada omijały miasto
w tym samym ogrodzie pieknialy kwiaty razem z zielskiem
nikt nie chciał rozstać się z jablonią
jaśmin pamietał o zapachu
sypała płatki wstydliwa wiśnia
gdy wiatr potrząsał galęzią zaraz leciały ptaki
słońce wybałuszało oczy
pańskie słoneczniki z dojrzałości pochylały głowy
chciałam powiedzieć wiatrowi zostań
i biegaj
wciąż kocham twój niepokój
nie będziemy się rozliczać z zawirowań
ani płacic bólem za ból
to że Bóg w okrutny sposób obdarował
i byłam tak samo okrutna
też należalo do tego miasta i do pałacu
w tym samym ogrodzie pieknialy kwiaty razem z zielskiem
nikt nie chciał rozstać się z jablonią
jaśmin pamietał o zapachu
sypała płatki wstydliwa wiśnia
gdy wiatr potrząsał galęzią zaraz leciały ptaki
słońce wybałuszało oczy
pańskie słoneczniki z dojrzałości pochylały głowy
chciałam powiedzieć wiatrowi zostań
i biegaj
wciąż kocham twój niepokój
nie będziemy się rozliczać z zawirowań
ani płacic bólem za ból
to że Bóg w okrutny sposób obdarował
i byłam tak samo okrutna
też należalo do tego miasta i do pałacu
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena