koncert
taka tkliwość
co nie mogła być modną nagle oszałamia
kwiaty te z pola zerwane dla umiłowania
do pańskich niepodobne
skromne nadobne
spotykamy się na ulicy pełnej drzew
szalonych od zieleni
zimą smętnych od bieli
z przystankiem na szczęście
z nadzieja na lepsze jutro
kawałek egzystencji na perskim dywanie
nie ma pór roku i zapachu siana
jesienie i zimy takie same jak wczoraj
sztuczne sople na suficie
słonce w Afryce
ludzie biegają od siebie do siebie
od wschodu do zachodu
przebiegli niebo w tą i z powrotem
pogubili zwyczajność w oknach
nieopanowanie
kwiaty na mojej sukience
sny w czarnej kawie
na pianinie tańczą łabędzie czarne i białe
melodii nie powtórzy nikt
co nie mogła być modną nagle oszałamia
kwiaty te z pola zerwane dla umiłowania
do pańskich niepodobne
skromne nadobne
spotykamy się na ulicy pełnej drzew
szalonych od zieleni
zimą smętnych od bieli
z przystankiem na szczęście
z nadzieja na lepsze jutro
kawałek egzystencji na perskim dywanie
nie ma pór roku i zapachu siana
jesienie i zimy takie same jak wczoraj
sztuczne sople na suficie
słonce w Afryce
ludzie biegają od siebie do siebie
od wschodu do zachodu
przebiegli niebo w tą i z powrotem
pogubili zwyczajność w oknach
nieopanowanie
kwiaty na mojej sukience
sny w czarnej kawie
na pianinie tańczą łabędzie czarne i białe
melodii nie powtórzy nikt
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena