Des-dur | version: 1.07.2012 16:50
Z okna na drugim piętrze
wyskoczyl Szopen
Otrzepał ubranie
pogwizdując des-dur
pobiegł ulicą
Słuchałaś oparta o stóg deszczu
Była powieleniem
odbitką jedną z wielu
bez twarzy
Może inny był wiatr
Tym deszczem i ulicą
które czasami zamieniały się
w dym biało płonących drzew
oddychałem już dawno
Ty przyszłaś pierwszy raz
potykając się o grudy piasku
pełznąca do ślepych jeszcze słońc
Jak ostatnia myśl
kiedy ze słońca rozrzuconego
po poduszce
wygarniałem pęczniejące
odłamki świtu
odchodziła
Mówiłem patrz nie ma nieba
pogrzebano je na nasze potępienie
Mówiłaś jaka piękna sukienka
Mówiłem módlmy się
o nawrócenie świętych
Mówiłaś włożyłam kwiaty do wazonika
1974
wyskoczyl Szopen
Otrzepał ubranie
pogwizdując des-dur
pobiegł ulicą
Słuchałaś oparta o stóg deszczu
Była powieleniem
odbitką jedną z wielu
bez twarzy
Może inny był wiatr
Tym deszczem i ulicą
które czasami zamieniały się
w dym biało płonących drzew
oddychałem już dawno
Ty przyszłaś pierwszy raz
potykając się o grudy piasku
pełznąca do ślepych jeszcze słońc
Jak ostatnia myśl
kiedy ze słońca rozrzuconego
po poduszce
wygarniałem pęczniejące
odłamki świtu
odchodziła
Mówiłem patrz nie ma nieba
pogrzebano je na nasze potępienie
Mówiłaś jaka piękna sukienka
Mówiłem módlmy się
o nawrócenie świętych
Mówiłaś włożyłam kwiaty do wazonika
1974
Poem versions
- 3.07.2012 12:46
- 1.07.2012 16:50
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating