Déjà vu
nie cierpię na burzę
i napór jest moim dalekim wujem
ale kiedy podnoszę spokój
z tafli wody
przyglądają się Lutrowi miejskie ptaki
a finezja ich ruchu
w kręgu zła
i podejrzeń o zdradę stanu
tlenu – oddechu
budzi niewymowne
doznania
czy wart jest świętego spokoju
ruch na planszy
wedle rozkazu
powstania z martwych
wszystkich cieni
rzuconych przez
fale na ląd
oddalony o milion
lat świetlnych
cierpię i za nie
bo widziano mnie
słyszano mnie
jak gen – anty terrorysta
w testamencie
na wygnaniu przez
żebro, które się
nie zrasta
a neutralizuje
cały rozjuszony poker
wyjechaliśmy na twą pierś
teraz zjeżdżamy ku
wargom zrobionym ku chwale ojczyzny
jak i pępuszek
obywatelu sierżancie,
aby lepiej się kochało głuchym
aby lepiej się mówiło ślepym
alby lepiej się słyszało
nie czującym nic poza tęsknotą
za partykułą
w zdaniu bez równika
będziemy
przez bliskie czterdzieści
lat przekraczać granice
i rabować dobro
by później
upaść na biegunie
czując jak gdyby to było zero
bezwzględne
twych pośladków
i twych piersi
wypiętrzonych przez
fałdowanie się
ciśnienia między
Polonezem
a
Małym Fiatem
gdzieś tam
mnisi garbus kocha ulice Paryża
porywa chwilę
by zakochać się
w filiżance
Esmeraldzie
z pianką na dwa
palce rzucam się
z alkowy w przepaść
tego się się mówi,
a tego co się widzi
w alkoholowy
anonim
aby raz choć
w życiu
dane nam było
zaćmienie słońca
i wybór teologiczny
jako brat na soborze
docierania słońca
bywam
sede vacante
i jestem
tą samą istotą
w kręgu
ostatniego piekła
Dantego
dlatego jeśli to czytasz:
żegnaj się
wyprowadź się z mych snów
morze
rzuca cię bryza
i przyjmuje pogoda ducha
boć oświeci cię
mądrością
nie świata tego
a Pana ukrzyżowanego
pustynny miraż
jako tatuaż na spojówce
cena, którą widzisz
kiedy Ibarrola
malował las
na sprzedaż
swej woli
w niewoli
barwnej plamy
w kielichu win
odpuszczonych
tegoż snu
do potęgi
n'
kolekcji wszystkiego
echa
i jego największych
słyszalnych
widzialnych
namacalnych
dzieł sztuki
i napór jest moim dalekim wujem
ale kiedy podnoszę spokój
z tafli wody
przyglądają się Lutrowi miejskie ptaki
a finezja ich ruchu
w kręgu zła
i podejrzeń o zdradę stanu
tlenu – oddechu
budzi niewymowne
doznania
czy wart jest świętego spokoju
ruch na planszy
wedle rozkazu
powstania z martwych
wszystkich cieni
rzuconych przez
fale na ląd
oddalony o milion
lat świetlnych
cierpię i za nie
bo widziano mnie
słyszano mnie
jak gen – anty terrorysta
w testamencie
na wygnaniu przez
żebro, które się
nie zrasta
a neutralizuje
cały rozjuszony poker
wyjechaliśmy na twą pierś
teraz zjeżdżamy ku
wargom zrobionym ku chwale ojczyzny
jak i pępuszek
obywatelu sierżancie,
aby lepiej się kochało głuchym
aby lepiej się mówiło ślepym
alby lepiej się słyszało
nie czującym nic poza tęsknotą
za partykułą
w zdaniu bez równika
będziemy
przez bliskie czterdzieści
lat przekraczać granice
i rabować dobro
by później
upaść na biegunie
czując jak gdyby to było zero
bezwzględne
twych pośladków
i twych piersi
wypiętrzonych przez
fałdowanie się
ciśnienia między
Polonezem
a
Małym Fiatem
gdzieś tam
mnisi garbus kocha ulice Paryża
porywa chwilę
by zakochać się
w filiżance
Esmeraldzie
z pianką na dwa
palce rzucam się
z alkowy w przepaść
tego się się mówi,
a tego co się widzi
w alkoholowy
anonim
aby raz choć
w życiu
dane nam było
zaćmienie słońca
i wybór teologiczny
jako brat na soborze
docierania słońca
bywam
sede vacante
i jestem
tą samą istotą
w kręgu
ostatniego piekła
Dantego
dlatego jeśli to czytasz:
żegnaj się
wyprowadź się z mych snów
morze
rzuca cię bryza
i przyjmuje pogoda ducha
boć oświeci cię
mądrością
nie świata tego
a Pana ukrzyżowanego
pustynny miraż
jako tatuaż na spojówce
cena, którą widzisz
kiedy Ibarrola
malował las
na sprzedaż
swej woli
w niewoli
barwnej plamy
w kielichu win
odpuszczonych
tegoż snu
do potęgi
n'
kolekcji wszystkiego
echa
i jego największych
słyszalnych
widzialnych
namacalnych
dzieł sztuki

My rating
My rating
My rating
My rating
My rating