Boska cząstka
od kiedy odczytałem
zachód na śródziemnomorskiej plaży
wiem, że promień łamie się śmiercią
naturalną wbrew woli stu
albo rokowań miliona,
gdyż tylko bezmiar gamy
awizuje utracone spojrzenia
i dotyki niemożliwe bliskich luk i dalekich zbliżeń
wykluczają szybkość
negacji rytuału
w kulturze osobistej
kapitulacji rymu,
kiedy zepchniesz go do rezerwuaru
nagminnie sepleniących mas
w sferze sacrum
Słowa nieobjętego
w żadnym artyście tremą
nie pomieści się
sztolnia braw z jutrzejszej
prasy, bo jeśli
tworzywem protestu przeciw zieloności drzew
nie będzie prawda
ani nadzieja
ni tym bardziej
wiara w kształt dorywczy
obrotu sfer
w zodiaku Raka
chodzę dziś
i nie upadam
a kiedy upadam
to powstaję
bo kiedy płacze
to nie łzy są, tylko kamienie
i czekam nań
ruletką zdolności
wypadania
z życia
całkiem świadomie
bo chciałbym być
oczytany jak poloniści
świadomy jak psycholodzy
i życiowi jak prawnicy
jednak jako
poeta
ostało mi się być wiązany
jestem żywiołem
na łańcuchu
trzymanym
w gospodarstwie gwałtowności,
bo nie moja to rzecz
otwierać drzwi,
kiedy nieprawa iskra
włamuje się
do mego serca
w stolicy ryzyka
taboret z powyłamywanymi nogami
dogorywa cieniem
jednej z nich,
a imię jej Pertenope
lecz ojciec
król Arkadii
każe rabować
srebro księżycowe
złote głoski słońc
wsypywać do
skarbca koronnego
metodą węgla
odczytywać ryty
na czystych tablicach
zmienia to podejście
do sztuki plastycznej
gdyż uwieczniony
w podobiznach
lub rzeźbach
rzucam na człowieka
Współczesnego
zawód miłosny,
albo porzucam
jego wizje
siódmego nieba,
nie jestem dezerterem
w bitwie o materię języka
na mój rozkaz
wypolerujesz oplutą
gwiazdę –
a jej ramiona
będą dla ciebie domem
przez najbliższą
wieczność
równoległe lub prostopadłe
któż nie kocha się
w artystach
któż
nie mówi głośno,
że ma w sobie
boski pierwiastek
jakiegoś
porządku rzeczy
zachód na śródziemnomorskiej plaży
wiem, że promień łamie się śmiercią
naturalną wbrew woli stu
albo rokowań miliona,
gdyż tylko bezmiar gamy
awizuje utracone spojrzenia
i dotyki niemożliwe bliskich luk i dalekich zbliżeń
wykluczają szybkość
negacji rytuału
w kulturze osobistej
kapitulacji rymu,
kiedy zepchniesz go do rezerwuaru
nagminnie sepleniących mas
w sferze sacrum
Słowa nieobjętego
w żadnym artyście tremą
nie pomieści się
sztolnia braw z jutrzejszej
prasy, bo jeśli
tworzywem protestu przeciw zieloności drzew
nie będzie prawda
ani nadzieja
ni tym bardziej
wiara w kształt dorywczy
obrotu sfer
w zodiaku Raka
chodzę dziś
i nie upadam
a kiedy upadam
to powstaję
bo kiedy płacze
to nie łzy są, tylko kamienie
i czekam nań
ruletką zdolności
wypadania
z życia
całkiem świadomie
bo chciałbym być
oczytany jak poloniści
świadomy jak psycholodzy
i życiowi jak prawnicy
jednak jako
poeta
ostało mi się być wiązany
jestem żywiołem
na łańcuchu
trzymanym
w gospodarstwie gwałtowności,
bo nie moja to rzecz
otwierać drzwi,
kiedy nieprawa iskra
włamuje się
do mego serca
w stolicy ryzyka
taboret z powyłamywanymi nogami
dogorywa cieniem
jednej z nich,
a imię jej Pertenope
lecz ojciec
król Arkadii
każe rabować
srebro księżycowe
złote głoski słońc
wsypywać do
skarbca koronnego
metodą węgla
odczytywać ryty
na czystych tablicach
zmienia to podejście
do sztuki plastycznej
gdyż uwieczniony
w podobiznach
lub rzeźbach
rzucam na człowieka
Współczesnego
zawód miłosny,
albo porzucam
jego wizje
siódmego nieba,
nie jestem dezerterem
w bitwie o materię języka
na mój rozkaz
wypolerujesz oplutą
gwiazdę –
a jej ramiona
będą dla ciebie domem
przez najbliższą
wieczność
równoległe lub prostopadłe
któż nie kocha się
w artystach
któż
nie mówi głośno,
że ma w sobie
boski pierwiastek
jakiegoś
porządku rzeczy

My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating