Zbrodnia z nieba

autor:  Kasia Dominik
5.0/5 | 6


Wrześniowym świtem ‘39,
gdy kogut budził nowy dzień,
„Schleswig-Holstein” ryknął strzałami
Ribbentrop-Mołotow stał się faktem.

Zniszczenie Polski – taki był plan,
Czarne Ptactwo błyskawicą
leciało porazić Orła Białego,
gwałtem dokonać Blitzkriegu.

Na nic czcza gadanina, płonne nadzieje,
mjr Sucharski nie ugiął karku,
z Bogiem w sercu, Rotą na ustach,
stanął w szranki na Westerplatte.

Wraz z nim kompania żołnierzy
zarzuciła plany, rodziny, miłości,
z dnia na dzień na front ruszyli,
by granic ojczystych bronić co sił.

Krwawy tydzień ogarnął kraj,
hitlerowskie buldożery wojny
rozrywały bez litości niewinne serca,
strzępami ciał nawożąc ziemię.

Deszcz bomb popłynął z nieba,
fala krzyków zalała wsie i miasta,
marsz młodych zewsząd brzmiał,
by poskromić żagiew gniewu.

Mijały trwożne miesiące, bezsenne lata,
w szeregu luf, zapachu śmierci,
płakały rodziny tych, co poszli w bój,
wsłuchując się w eter „Wolnej Europy”.

Wreszcie, po latach łamania godności,
ciemiężenia, nazistowskiej smyczy,
oglądania świata zza krat Auschwitz-Birkenau,
biało-czerwony sztandar ujrzał zorzę
i zapachniało rozmarynem.

Ze zgliszczy państwa nad Wisłą,
usłanego dywanem tkanym trupami,
powstańcza krew z okaleczonych kolan,
podniosła niezłomną Polskę
– szturmem zwyciężając śmierć.

I nastała wiekuista światłość,
w zarodku zduszono mrok

Wolność – tak dumnie to brzmi,
na wieki wieków amen.

Kasia Dominik



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena: