Homilia nocnych rozważań
Kiedy rozbłyska księżyca oblicze,
rozrzucam wersy kołysane wiatrem.
Otwieram okno przy marzeń ulicy
i wiersz napełniam jaśminu zapachem.
Biegnę na boso – tam gdzie przestrzeń pusta,
zbierając liście w podniebnych alejkach.
Wygłuszam smutek, aby wreszcie ustał,
choć w duszy krzyczy sieroctwa udręka.
Gwiazdy srebrzyste i motyla skrzydła,
splatam słowami, by za dnia zakwitły.
Stwórcy wszechświata w zakopiańskich jodłach
wysyłam myśli pokornej modlitwy.
A kiedy w oczach niewymowna skarga,
chwytam za pióro życiem napełnione,
by uśpić ciszę na spierzchniętych wargach
i ukołysać oszronione skronie.
Kasia Dominik
rozrzucam wersy kołysane wiatrem.
Otwieram okno przy marzeń ulicy
i wiersz napełniam jaśminu zapachem.
Biegnę na boso – tam gdzie przestrzeń pusta,
zbierając liście w podniebnych alejkach.
Wygłuszam smutek, aby wreszcie ustał,
choć w duszy krzyczy sieroctwa udręka.
Gwiazdy srebrzyste i motyla skrzydła,
splatam słowami, by za dnia zakwitły.
Stwórcy wszechświata w zakopiańskich jodłach
wysyłam myśli pokornej modlitwy.
A kiedy w oczach niewymowna skarga,
chwytam za pióro życiem napełnione,
by uśpić ciszę na spierzchniętych wargach
i ukołysać oszronione skronie.
Kasia Dominik
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena