Z wariatami mi po drodze
Wiosna, lato, jesień, zima,
bezpowrotnie życie mija.
Zaplątani w sieci czasu,
przemoknięci w deszczu stoją.
Wczesnym rankiem, późną porą,
wino piją dla kurażu.
Na ulicach pełnych śmieci,
księżyc w nowiu cicho siedzi.
Smak powietrza byle jaki,
szuka szczęścia w oficynie.
A ja, o trzeciej godzinie,
karmię wierszem rajskie ptaki.
Ci na dole – poszarzali,
którzy rozum postradali.
Lecą z wiatrem – nigdy pod prąd,
kryjąc w dłoniach farsę marzeń,
by oszukać puste twarze.
I kłamią jak z nut, że są stąd.
Żyję między normalnymi,
lecz przystaję z ułomnymi.
Oni zawsze liść podniosą,
krocząc z prawdą ramię w ramię.
W dłoni dzierżą słowa kamień
i przychodzą zawsze wiosną.
Kasia Dominik
bezpowrotnie życie mija.
Zaplątani w sieci czasu,
przemoknięci w deszczu stoją.
Wczesnym rankiem, późną porą,
wino piją dla kurażu.
Na ulicach pełnych śmieci,
księżyc w nowiu cicho siedzi.
Smak powietrza byle jaki,
szuka szczęścia w oficynie.
A ja, o trzeciej godzinie,
karmię wierszem rajskie ptaki.
Ci na dole – poszarzali,
którzy rozum postradali.
Lecą z wiatrem – nigdy pod prąd,
kryjąc w dłoniach farsę marzeń,
by oszukać puste twarze.
I kłamią jak z nut, że są stąd.
Żyję między normalnymi,
lecz przystaję z ułomnymi.
Oni zawsze liść podniosą,
krocząc z prawdą ramię w ramię.
W dłoni dzierżą słowa kamień
i przychodzą zawsze wiosną.
Kasia Dominik
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena