W bezczasie czasu
Pomiędzy dwoma – tym, a tamtym czasem,
zrywam wskazówki w amplitudzie chwili,
by pośród myśli, gdzieś poza nawiasem,
sen uszczęśliwić.
Wstrzymuje stoper, spopielam minutę
dla zrozumienia, czym są dziesiętności –
skumulowane, jałowe i smutne,
liczb zawiłości.
Niepewność jutra sięgającą w nicość,
gwiazdy błądzące na nieznanym niebie,
zaklinam piórem, by niespójność kreśląc
wymazać siebie.
W zeschłym fotelu, w zaciemnionym kącie,
dni ołowiane przekuwam na złoto.
Testament życia kropką nie zakończę,
lecz duszy Rotą.
Kasia Dominik
zrywam wskazówki w amplitudzie chwili,
by pośród myśli, gdzieś poza nawiasem,
sen uszczęśliwić.
Wstrzymuje stoper, spopielam minutę
dla zrozumienia, czym są dziesiętności –
skumulowane, jałowe i smutne,
liczb zawiłości.
Niepewność jutra sięgającą w nicość,
gwiazdy błądzące na nieznanym niebie,
zaklinam piórem, by niespójność kreśląc
wymazać siebie.
W zeschłym fotelu, w zaciemnionym kącie,
dni ołowiane przekuwam na złoto.
Testament życia kropką nie zakończę,
lecz duszy Rotą.
Kasia Dominik
Moja ocena