Pijana Temida

autor:  Beata Zdybał
5.0/5 | 5


Pijana Temida

Zmiażdzone butem przeznaczenia,
marzenia, nadzieje na wysoki połysk,
dobre chęci stary kruk dojada,
łypiąc złowrogo na konkurencję...
Metalowa żyłka zaciśnięta na szyi
wgryza się w arterię tętnicy,
zataczając krąg strefy odciętej,
od dostępu racjonalnych wyborów...
Zbiera się sąd ostateczny (nie)zawisły,
nad wisielcem uwięzionym w tajemnej
karcie tarota, wygrany potępieniec,
śmieje się w pysk hipokryzji w todze...
Temida już dawno, zastawiła wagę
w lombardzie, ocierając usta opaską,
po kolejno  wypijanej setce,
wypuszcza pawia na sędziowski skład...
( Nie)sprawiedliwy wyrok zapada,
smród moralnej zgnilizny dusi,
oskarżonego w majestacie prawa,
wartego tyle co wypada sroce z pod ogona!
Obrona z góry skazana na porażkę,
jedzie na jednym wózku z klientem,
(bez)prawny kodeks pisany na kolanie,
przez szaleńców na dziennym oddziale,
leczenia zaburzeń psychicznych...
Nadszedł czas maksymy - kto pierwszy
ubierze fartuch - ten lekarz!
Jakie czasy - taka Victoria...



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena: