Romantyzm okiem nieosiągalny

autor:  Kasia Dominik
5.0/5 | 3


Kiedy odchodzisz jest tak zimno.
Wchłaniam każdy detal,
aby nie rozpadł się choćby atom.
W prezbiterium starych drzew,
obtartych z nagości, nic nie ukryję:
senne rojenia, które zbieram,
szelest spadającego liścia,
kanwę, którą igła lubi przebijać,
lawendę w stęchłej szafie
pachnącą wiosenną świeżością.
Lodowatą różę wyrzeźbioną na szybie
przez mroźny oddech
wypuszczony z płuc,
które ukrzyżowano na czarnej sośnie .
Wszak to przeorane myśli.
Bliżej im do Tartaru, aniżeli na elizejskie,
kwitnące pośrodku strużyn czasu.
Kiedy jesteś obok, aż palą się styki,
widzę blask źrenicy, jak z nagła
przez sekund parę, by zamilknąć, sapie.
Nie licząc nasycenia, iskry ponad pożar,
błagając o jeszcze, choćby w półśnie,
ze śladami paznokci na plecach, odsłaniam
twoje strzeżone, mroczne oblicze.

Kasia Dominik



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena: