jeśli nie musisz, nie czytaj tych bzdur
pomimo moich zgoła twardych poglądów politycznych
jestem przystępnie ugodowy
bywam przymilny jak kot
który swemu panu bezczelnie wkłada język
w uczucia
staram się dopasować do świata
czasem z mizernym skutkiem
jestem rzemieślnikiem
produkującym siebie codziennie od nowa
wciąż znajduję niedoskonałości
bywam rozdarty
między tym co jest teraz
a tym co jutro
(chyba że jutro nie nadejdzie)
to zmniejszyłoby trochę napięcie
uwolniło nieszczęsne oczekiwanie
sprowadziło je do wielkości mrówki
zdeptanej przez nieuważnego człowieka
piszę sobie scenariusze kolejnych dni
przestawiam swoje role
dzisiaj jestem na drugim planie
jutro będę tylko(lub aż)narratorem
postaram się szczerze zagrać
dotykam czaszki
biedny ten Yorrick
dlaczego każą mi go uwierzytelnić
ubrać w otaczającą rzeczywistość
sublimować jego udrękę
która stała się moim udziałem
wyprułem siebie z żył
spływam cienką strużką na nieodkurzoną podłogę
a wraz ze mną moje niedefiniowalne słabości
które tak bardzo starałem się ironizować
wybaczyć im że w ogóle są
a miałem być przecież nieskazitelny
pojawiły się
wyssane z mlekiem rodzicielki
jak wyzwoliciele spod jarzma istnienia
bezwzględne i rządne poklasku
moi wewnętrzni wędrowcy bez celu
próbuję wypełnić misję
przejść kolejny etap
czasem gubię się na mapie
w plątaninie ulic jak wyprute żyły
ginę w refleksjach
w ostatnim trymestrze życia
i bezradnie próbuję wcisnąć Tobie
ten durny wiersz
jestem przystępnie ugodowy
bywam przymilny jak kot
który swemu panu bezczelnie wkłada język
w uczucia
staram się dopasować do świata
czasem z mizernym skutkiem
jestem rzemieślnikiem
produkującym siebie codziennie od nowa
wciąż znajduję niedoskonałości
bywam rozdarty
między tym co jest teraz
a tym co jutro
(chyba że jutro nie nadejdzie)
to zmniejszyłoby trochę napięcie
uwolniło nieszczęsne oczekiwanie
sprowadziło je do wielkości mrówki
zdeptanej przez nieuważnego człowieka
piszę sobie scenariusze kolejnych dni
przestawiam swoje role
dzisiaj jestem na drugim planie
jutro będę tylko(lub aż)narratorem
postaram się szczerze zagrać
dotykam czaszki
biedny ten Yorrick
dlaczego każą mi go uwierzytelnić
ubrać w otaczającą rzeczywistość
sublimować jego udrękę
która stała się moim udziałem
wyprułem siebie z żył
spływam cienką strużką na nieodkurzoną podłogę
a wraz ze mną moje niedefiniowalne słabości
które tak bardzo starałem się ironizować
wybaczyć im że w ogóle są
a miałem być przecież nieskazitelny
pojawiły się
wyssane z mlekiem rodzicielki
jak wyzwoliciele spod jarzma istnienia
bezwzględne i rządne poklasku
moi wewnętrzni wędrowcy bez celu
próbuję wypełnić misję
przejść kolejny etap
czasem gubię się na mapie
w plątaninie ulic jak wyprute żyły
ginę w refleksjach
w ostatnim trymestrze życia
i bezradnie próbuję wcisnąć Tobie
ten durny wiersz
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena