Inaczej

5.0/5 | 2


Najczęściej spotkasz go przy wodzie.
Tam ma paczkę swoich znajomych,
którzy tak jak on lubią mocny wiatr.
Frajda welcome to, smęty bye bye.

Pamiętam, gdy przyjechaliśmy
tam pierwszy raz, o raju!
Mieszkaliśmy pod niebem,
żyjąc nocą, śniąc we dnie.

Kaptur na głowie, klapki na stopach –
to był nasz styl. Mewy bezczelnie
kradły z plecaka paluszki, a wiatr
zdmuchiwał puder z mojego gofra.

Tam nigdy nie żyło się normalnie.
Pocałunek na śniadanie, papieros na drugie,
później czysta z Wodeckim przy torach –
tak mijały nam te letnie godziny.

Świeżość aż biła z naszych oczu.
Pierwszorzędny zachwyt, którego
nie przebije już nic. Niestety, tak jak
na złe, człowiek hartuje się na dobre.

Po zatoce wciąż dryfuje Margarita,
a porankami słońce nagrzewa molo.
Niby niewiele się tam zmienia,
ale jakoś tak inaczej niż wtedy –
ten pierwszy raz.



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena: