Tak zupełnie nieprzyzwoicie
tak zupełnie nieprzyzwoicie
o świcie z miłością rozmawiam
stawiam jej trudne pytania
ona zasłania odpowiedzi trudne
obłudne zawiści spojrzenia
nie zmieniam dat porankom
kochankom imion nie nadaję
rozstaję się z duszą
a one kuszą
tak zupełnie niedotykalnie
astralnie cię dotykam
zamykam przed światem w dłoni
na skroni pocałunek składam po cichu
w kielichu wciąż jeszcze wino
płyną marzenia po bezkresie nieba
potrzeba ciebie kiełkuje we mnie pragnieniem
zasieję ją na dnie duszy
ona skruszy we mnie niepewności
miłości prawdziwej plonem obrodzi
o świcie z miłością rozmawiam
stawiam jej trudne pytania
ona zasłania odpowiedzi trudne
obłudne zawiści spojrzenia
nie zmieniam dat porankom
kochankom imion nie nadaję
rozstaję się z duszą
a one kuszą
tak zupełnie niedotykalnie
astralnie cię dotykam
zamykam przed światem w dłoni
na skroni pocałunek składam po cichu
w kielichu wciąż jeszcze wino
płyną marzenia po bezkresie nieba
potrzeba ciebie kiełkuje we mnie pragnieniem
zasieję ją na dnie duszy
ona skruszy we mnie niepewności
miłości prawdziwej plonem obrodzi
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena