Klechda
dziś już nie masz żadnych problemów
odpalasz notebooka i zasypiając na długości równika
operujesz synekdochą genialnie, ależ toż rezonans myśli – rozważę swą wielkość
nie negując książki fizycznej, ani młyna ze zbożem dla sytości serc
miłość metafizyczna jest już twoja – idealna
choć duch odpłynął z Charonem na drugi brzeg Styksu
Pola Elizejskie są twym domem
nie szukaj schematu, nie dla ciebie deszcz, ani pożar w głębi klechd wieczora
lecz anafora będzie dla ciebie wieczną i dobitną, dlatego powtarzam to, powtarzam to wiernie:
wyprawą w kartografię światowych metropolii
kurs na zachód
widziałem, co wiedzieć powinienem, zrobiłem co zrobić powinienem
postąpiłem trafnie, za racją stanu – miej swe szczęście niebios
kreuj światy idealnie
marynarka dała ci wszystkie ordery, dlatego zrób choć jeno wcięcie na marginesie
choć raz zatoń w ekstazie uczuć
byśmy widzieli klasztor niezłamany – nie na wzgórzu ale ze wzgórza prologu tonąc
w epifanii udaremnij tę hiobową winę naszych myśli – po prostu jesteśmy szarzy
i karmimy się sensacją
nie mniej nam za złe meandra sztuk, nie oceniaj surowo, ni obłędnie blasku świecy
oddechów, masz ich miliony, nam pozostaw ten jeden
odpalasz notebooka i zasypiając na długości równika
operujesz synekdochą genialnie, ależ toż rezonans myśli – rozważę swą wielkość
nie negując książki fizycznej, ani młyna ze zbożem dla sytości serc
miłość metafizyczna jest już twoja – idealna
choć duch odpłynął z Charonem na drugi brzeg Styksu
Pola Elizejskie są twym domem
nie szukaj schematu, nie dla ciebie deszcz, ani pożar w głębi klechd wieczora
lecz anafora będzie dla ciebie wieczną i dobitną, dlatego powtarzam to, powtarzam to wiernie:
wyprawą w kartografię światowych metropolii
kurs na zachód
widziałem, co wiedzieć powinienem, zrobiłem co zrobić powinienem
postąpiłem trafnie, za racją stanu – miej swe szczęście niebios
kreuj światy idealnie
marynarka dała ci wszystkie ordery, dlatego zrób choć jeno wcięcie na marginesie
choć raz zatoń w ekstazie uczuć
byśmy widzieli klasztor niezłamany – nie na wzgórzu ale ze wzgórza prologu tonąc
w epifanii udaremnij tę hiobową winę naszych myśli – po prostu jesteśmy szarzy
i karmimy się sensacją
nie mniej nam za złe meandra sztuk, nie oceniaj surowo, ni obłędnie blasku świecy
oddechów, masz ich miliony, nam pozostaw ten jeden
Moja ocena
Moja ocena