Zwyczajną miłość
Wciąż czytam o takiej miłości
Co serca pustoszy i dusze
I ciała wypala do kości
Najcięższe zadając katusze
Nie stygną uczucia i żądze
Jak krew na miłości ołtarzach
Co noc przędzie się uczuć kądziel
Jak sen co się wiecznie powtarza
Wzdychają mężatki i panny
Myśl kryjąc wstydliwą i tajną
A ja myślę wznosząc hosanny
Że miłość mam całkiem zwyczajną
Taką co wstaje o szóstej
Sen zmywa z zaspanej twarzy
I w kuchni cichej i pustej
Kawę dla dwojga parzy
A potem idzie do pracy
Na godzin siedem lub osiem
Wracając o sklep zahaczy
Na obiad bitki w sosie
Czasem twarz krzywi z bólu
Czasem się nawet zezłości
Potem się do mnie tuli
Dzień zwykły zwykłej miłości
I niech tam umiera Romeo
Niech Julia po nim szlocha
Niech legnie obok niego
Ja będę zwyczajnie kochał
Albin
Co serca pustoszy i dusze
I ciała wypala do kości
Najcięższe zadając katusze
Nie stygną uczucia i żądze
Jak krew na miłości ołtarzach
Co noc przędzie się uczuć kądziel
Jak sen co się wiecznie powtarza
Wzdychają mężatki i panny
Myśl kryjąc wstydliwą i tajną
A ja myślę wznosząc hosanny
Że miłość mam całkiem zwyczajną
Taką co wstaje o szóstej
Sen zmywa z zaspanej twarzy
I w kuchni cichej i pustej
Kawę dla dwojga parzy
A potem idzie do pracy
Na godzin siedem lub osiem
Wracając o sklep zahaczy
Na obiad bitki w sosie
Czasem twarz krzywi z bólu
Czasem się nawet zezłości
Potem się do mnie tuli
Dzień zwykły zwykłej miłości
I niech tam umiera Romeo
Niech Julia po nim szlocha
Niech legnie obok niego
Ja będę zwyczajnie kochał
Albin
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena