Kiedy odszedłeś, kwiaty wstrzymały zapach
W lipcowy ranek, w cierpienia osnowie,
odtwarzam chwile utkwione w pamięci.
Z białą konwalią stoję nad Twym grobem,
tamując słowo, które płomień święci.
Tak bardzo tęsknię do Twego imienia,
do wspólnych wypraw z nurtem rzeki Raby.
Pragnę zrozumieć, nie jestem z kamienia,
dlaczego nocą grasz z Bogiem w warcaby.
Wciąż wypatruje Twojej twarzy w oknie,
czekam, aż wejdziesz i powiesz: wróciłem.
Nad gwiazd mogiłą cała od łez moknę,
prowadząc dialog z bezskrzydłym aniołem.
Wszystko bym dała, ostatnią koszulę,
by móc raz jeszcze spojrzeć w piwne oczy.
Czekam na moment, w którym Cię przytulę
i żadna pustka między nas nie wkroczy.
Kochany Tato, czas spotkania bliski,
otwórz drzwi nieba, gdy będę kołatać.
Niech zapanują stulecia beztroski
i bez zakwitnie w niebiańskich zaświatach.
Kasia Dominik
odtwarzam chwile utkwione w pamięci.
Z białą konwalią stoję nad Twym grobem,
tamując słowo, które płomień święci.
Tak bardzo tęsknię do Twego imienia,
do wspólnych wypraw z nurtem rzeki Raby.
Pragnę zrozumieć, nie jestem z kamienia,
dlaczego nocą grasz z Bogiem w warcaby.
Wciąż wypatruje Twojej twarzy w oknie,
czekam, aż wejdziesz i powiesz: wróciłem.
Nad gwiazd mogiłą cała od łez moknę,
prowadząc dialog z bezskrzydłym aniołem.
Wszystko bym dała, ostatnią koszulę,
by móc raz jeszcze spojrzeć w piwne oczy.
Czekam na moment, w którym Cię przytulę
i żadna pustka między nas nie wkroczy.
Kochany Tato, czas spotkania bliski,
otwórz drzwi nieba, gdy będę kołatać.
Niech zapanują stulecia beztroski
i bez zakwitnie w niebiańskich zaświatach.
Kasia Dominik
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena