Odhaczona
Kiedy schody spadają w poprzek
nogi wiodą na okrętkę do góry
Odbite pięty chcą
dorównać kłykciom
Deficyt kroków skądinąd
waha się przed przejściem
przez płynący korytarz
Wzrok unika litości
cichcem idzie za palcami
przenika mnie i innych
podpierających ścianę
Rozbestwiona dłoń zachwaściła
żyzność młodnika
Próchnica zajęła rdzeń pnia
piła czeka w odwodzie
Myśl chce przywrzeć
do różowych okularów
Nie reaguje cień
nie wzrusza się stojak
nie podnosi kozetka
nawet igła zatyka ucho
Czerwona lampka z trudem
skamle o życie
jak na lekarstwo
Usuwam krew spod paznokci
chcąc nie chcąc swoją
i wracam po nie moich śladach
Kasia Dominik
nogi wiodą na okrętkę do góry
Odbite pięty chcą
dorównać kłykciom
Deficyt kroków skądinąd
waha się przed przejściem
przez płynący korytarz
Wzrok unika litości
cichcem idzie za palcami
przenika mnie i innych
podpierających ścianę
Rozbestwiona dłoń zachwaściła
żyzność młodnika
Próchnica zajęła rdzeń pnia
piła czeka w odwodzie
Myśl chce przywrzeć
do różowych okularów
Nie reaguje cień
nie wzrusza się stojak
nie podnosi kozetka
nawet igła zatyka ucho
Czerwona lampka z trudem
skamle o życie
jak na lekarstwo
Usuwam krew spod paznokci
chcąc nie chcąc swoją
i wracam po nie moich śladach
Kasia Dominik
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena