Imperatyw kategoryczny

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 4


determinują nasze marzenia obrońcy tytułu fiaska
udaremniają sowizdrzalski przemyt żalu

a gdyby zeszli do kręgu ula pozwani już urodzeni
jutro po waltorni drogą z akompaniamentem
wszystkich możliwych mórz egzegeci lubieżności
i chorób wieku obsadzonych w sztuce tracenia

różami w imię koncertu dla gambitów mata
nauczyciela i mistrza, który złamie promień słońca
i rzuci cień na ziemię jak obłok fantasmagorii
wielki jedenastozgłoskowiec jestem twoim toposem

przez porcelanowe denko filiżanki z Talmudu śpiących
w brzuchu wieloryba – osadzamy belki pod Akropol,
a w podwalinach niej wahania wprost wyrwane z ust
Hamleta ale i ból istnienia małoletniego Wertera

nie pozbawię cię błyskawicznej powodzi łez
nadciągnie nowe Bolero, z nowym tsunami, crescendo
od początku wielkiego wybuchu do Hiroszimy, a cała gawęda
przy otwartych drzwiach apiać jadając przy jednym stole

z Dymitrem naciągnie na stopy grube kalosze
by jałmużnik biskupi cierpiał za miliony, kochał za wyłącznie
ubiczowane pasje i utajone rymy, by ryk dzikiego zwierzęcia
zawisł w chwili poczętej, ale zawisłej na sznurze

i nienaruszonej wiecznym desygnatem śmierci świętego
mając w kieszeniach tylko krople cynicznej rosy



 
COMMENTS


My rating

My rating:  
24.09.2025,  mroźny

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
23.09.2025,  Rafał Gatny

My rating

My rating: