Kłamstwo Kornelii
Skąd przybywasz opowieści bez reszty? Dokąd zmierzasz powago swej ostatniej strony? Tytularne twe podobieństwo do liści, które rozgonione wędrują w świat bez imion.
Ślepoto północy – lecą do ciebie myśli srebrne szeregiem niemego firnu, wojennym szponem dysertacji szczęścia. O mało, a zostawiłbym bezdech w trumnie mego kraju. Kochanego Kraju.
Czy już zatraciłaś swą biel uchodźstwo kopalni? Zestawieni z Księgami Pielgrzymstwa dryfujemy w opactwie oficerów barw narodu zgody na zamarzanie.
Zejdźmy z pomników, nauczmy się kontrastu legend, które rozdziobią kruki i wrony, onegdaj gardła rzek widziałem pijące z jej gniazda – im ciemniejsze, tym lepsze będą:
moja wyobraźnia i twoja relatywność, która błąkasz się z naszą rozkoszą. Nasze ogołocone drzewa na wzgórzu. Pomimo, że jesteśmy Bardzo starzy oboje.
Kałamarz już bez atramentu.
To sięgniemy Wichrów Diogenesa. I głów trzymających mosty w wąskich kołnierzach spadłych pod nogi.
Stawiam łzę na Niebiańskiej plaży.
Suchą łzę.
Ślepoto północy – lecą do ciebie myśli srebrne szeregiem niemego firnu, wojennym szponem dysertacji szczęścia. O mało, a zostawiłbym bezdech w trumnie mego kraju. Kochanego Kraju.
Czy już zatraciłaś swą biel uchodźstwo kopalni? Zestawieni z Księgami Pielgrzymstwa dryfujemy w opactwie oficerów barw narodu zgody na zamarzanie.
Zejdźmy z pomników, nauczmy się kontrastu legend, które rozdziobią kruki i wrony, onegdaj gardła rzek widziałem pijące z jej gniazda – im ciemniejsze, tym lepsze będą:
moja wyobraźnia i twoja relatywność, która błąkasz się z naszą rozkoszą. Nasze ogołocone drzewa na wzgórzu. Pomimo, że jesteśmy Bardzo starzy oboje.
Kałamarz już bez atramentu.
To sięgniemy Wichrów Diogenesa. I głów trzymających mosty w wąskich kołnierzach spadłych pod nogi.
Stawiam łzę na Niebiańskiej plaży.
Suchą łzę.
My rating
My rating
My rating
My rating