Targ rybny w Himalajach
Gdzieś między wierszem
a porzekadłem,
wysoko w chmurach,
na słów ziemi niczyjej
nieugrzęźniętej w bzdurach,
stało ongiś schronisko,
które witało poetów i bajarzy
strzechą pochyloną nisko
i szerokim rozwarciem ościeży
Spotkali się tam kiedyś,
przy kominku i wspólnym stole,
bajarz z poetą
Poeta, ceniąc tę piękną chwilę,
zamówił himalajską solę w rosole
a bajarz wypuściwszy powietrze
rzekł - mam nadciśnienie, nie solę
- więc wpieprzę wieprza z pieprzem
a porzekadłem,
wysoko w chmurach,
na słów ziemi niczyjej
nieugrzęźniętej w bzdurach,
stało ongiś schronisko,
które witało poetów i bajarzy
strzechą pochyloną nisko
i szerokim rozwarciem ościeży
Spotkali się tam kiedyś,
przy kominku i wspólnym stole,
bajarz z poetą
Poeta, ceniąc tę piękną chwilę,
zamówił himalajską solę w rosole
a bajarz wypuściwszy powietrze
rzekł - mam nadciśnienie, nie solę
- więc wpieprzę wieprza z pieprzem
Poem versions
mes votes
mes votes
mes votes
mes votes
mes votes