Tolerancja
W cieniu wstydu wiecznie chowam się,
iż ludzie nie akceptują różnorodności.
Nikt nie chce usłyszeć mnie,
gdzie w nich choć trochę litości?
Moje szklane oczy pełne strachu
nie rozumieją, czemu świat jest taki niesprawiedliwy.
Me serce od dawna uwięzione w łańcuchu,
nie wiem, jak mogę być tak cierpliwy.
Brak szacunku wobec mnie,
oni zawsze tak samo źle patrzą.
To już codziennością stało się,
tak bardzo tęsknię za tolerancją.
Nigdy nie zrozumiem - czym się tak bardzo wyróżniam?
Wygląd, osobowość, może choroba?
To we mnie jest problem - przypuszczam.
Czy kiedykolwiek odejdzie ode mnie ta zmora?
Czekam, aż ktoś mi pomocną dłoń poda,
lecz ciężko jest mieć jakąkolwiek nadzieję,
skoro tak samo wygląda każda doba.
Jednak może ktoś zwróci uwagę na to, co się dzieje?
Marzę o wybrnięciu z tego bagna,
tylko nie jestem w stanie zmienić się.
Każdej nocy wyglądam zza okna,
"Może następny dzień odmieni mnie?"
Naprawdę chciałbym doznać miłości,
bez wpasowywania się tam, gdzie nie pasuję.
Problem w tym, że brak mi śmiałości,
zapewne tylko się skompromituję.
Wcześniej nie widziałem w sobie nic złego,
ze świadomością, że nie jestem taki, jak wszyscy.
Teraz, gdy ludzie nie akceptują nawet istnienia mego,
to wszystko mnie powoli niszczy.
W tych czasach niestety akceptacji brak,
a ja stałem się kozłem ofiarnym.
Chciałbym kiedyś zaznać życia smak,
lecz narazie mój los jest marny
iż ludzie nie akceptują różnorodności.
Nikt nie chce usłyszeć mnie,
gdzie w nich choć trochę litości?
Moje szklane oczy pełne strachu
nie rozumieją, czemu świat jest taki niesprawiedliwy.
Me serce od dawna uwięzione w łańcuchu,
nie wiem, jak mogę być tak cierpliwy.
Brak szacunku wobec mnie,
oni zawsze tak samo źle patrzą.
To już codziennością stało się,
tak bardzo tęsknię za tolerancją.
Nigdy nie zrozumiem - czym się tak bardzo wyróżniam?
Wygląd, osobowość, może choroba?
To we mnie jest problem - przypuszczam.
Czy kiedykolwiek odejdzie ode mnie ta zmora?
Czekam, aż ktoś mi pomocną dłoń poda,
lecz ciężko jest mieć jakąkolwiek nadzieję,
skoro tak samo wygląda każda doba.
Jednak może ktoś zwróci uwagę na to, co się dzieje?
Marzę o wybrnięciu z tego bagna,
tylko nie jestem w stanie zmienić się.
Każdej nocy wyglądam zza okna,
"Może następny dzień odmieni mnie?"
Naprawdę chciałbym doznać miłości,
bez wpasowywania się tam, gdzie nie pasuję.
Problem w tym, że brak mi śmiałości,
zapewne tylko się skompromituję.
Wcześniej nie widziałem w sobie nic złego,
ze świadomością, że nie jestem taki, jak wszyscy.
Teraz, gdy ludzie nie akceptują nawet istnienia mego,
to wszystko mnie powoli niszczy.
W tych czasach niestety akceptacji brak,
a ja stałem się kozłem ofiarnym.
Chciałbym kiedyś zaznać życia smak,
lecz narazie mój los jest marny
COMMENTS
ADD COMMENT