Dokąd liryka
Po raz kolejny zerwałem owoc
z drzewa smutku.
Już nie płaczę – nie składam ofiar z duszy,
dryfuje mój list w pewności niedostatku i wszelkiej niewiadomej.
Nie poniosłem konsekwencji!
Pęd drzew ku ziemi i niebu
zrywa proces wyjścia z księgi.
Wznawiam czas i prostotę.
Nigdy nie wyjdę z obwoluty – to wybór
ja czysty oponuję,
wciąż zatrzymując się i pędząc
w czas kwitnięcia i wydania.
Odkąd dokąd liryka i panujesz Panie?
z drzewa smutku.
Już nie płaczę – nie składam ofiar z duszy,
dryfuje mój list w pewności niedostatku i wszelkiej niewiadomej.
Nie poniosłem konsekwencji!
Pęd drzew ku ziemi i niebu
zrywa proces wyjścia z księgi.
Wznawiam czas i prostotę.
Nigdy nie wyjdę z obwoluty – to wybór
ja czysty oponuję,
wciąż zatrzymując się i pędząc
w czas kwitnięcia i wydania.
Odkąd dokąd liryka i panujesz Panie?
My rating
My rating