Na zakręcie nieba
Wciąż jestem w drodze, na zakręcie
poziomu nieba nie mojego.
Dni poranione tnę w odwecie
za brak kierunku obranego.
Ścieżka do celu gdzieś przepadła,
ziemia schowała X na mapie.
Przędza poranka sprzęgła sidła,
które wietrzysko już nie złapie.
Zaś o północy srebrny cebrzyk
wskazuje przystań karbidową.
Płynie tam echo – rzek wykrzyknik,
będący kruchą snu podporą.
Pod powiekami, na rozdrożu
gwiazd niezupełnych, składam myśli,
i idę dalej, bez adresu,
by stanąć w progu dobrych wieści.
Kasia Dominik
poziomu nieba nie mojego.
Dni poranione tnę w odwecie
za brak kierunku obranego.
Ścieżka do celu gdzieś przepadła,
ziemia schowała X na mapie.
Przędza poranka sprzęgła sidła,
które wietrzysko już nie złapie.
Zaś o północy srebrny cebrzyk
wskazuje przystań karbidową.
Płynie tam echo – rzek wykrzyknik,
będący kruchą snu podporą.
Pod powiekami, na rozdrożu
gwiazd niezupełnych, składam myśli,
i idę dalej, bez adresu,
by stanąć w progu dobrych wieści.
Kasia Dominik
My rating
My rating
My rating
My rating