Traktat przeciwko manekinom
"Patrz na dół — kędy wieczna mgła zaciemia
Obszar gnuśności zalany odmętem:
To ziemia!
Patrz, jak nad jej wody trupie
Wzbił się jakiś płaz w skorupie.
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem;
Goniąc za żywiołkami drobniejszego płazu,
To się wzbija, to w głąb wali:
Nie lgnie do niego fala, ani on do fali;"
/Adam Mickiewicz - Oda do młodości/
w moim lewym uchu manekiny
nawołują w kryptojęzyku (nie)umarłych
w moim prawym oku manekiny
rzucają się w oczy (nie)opatrzności
we wnętrzu mojej prawej dłoni
manekiny spisują traktat o ludziach
w lewej półkuli mojego mózgu
manekiny obliczają całki nieoznaczone
pod moim giętkim językiem
manekiny rozliczają mnie z brudnych słów
na moim giętkim języku
manekiny plują trupim patosem
czyszczę uszy patyczkiem nasączonym
Betovenem Chopinem Vivaldim Bachem
przemywam oczy płatkiem nasączonym
Dalim Malewiczem Whistlera Rossetim
wcielam się (nie)dyskretnie
w obciętą głowę Garcii Marceza Lorci
czarny kwadrat na białym tle
nocturne in black and gold
Beata Beatrix na granicy cienia
otwieram dłonie we wnętrzu
wiję gniazda dla kruków białych i czarnych
przerzucam mosty synaps
zaczynam rozumieć chichoczą
w kułak neurony lustrzane
atomy kwanty kwazary planety
wykreślam funkcję komunikacji
interpersonalnej empatii socjopatii
po jednej stronie świeci bezpańscy
po drugiej bluźnierca klnący na wiatr
a może jednak na odwrót
spłukuję język wodą z cytryną i imbirę
i whisky single malt smakuję
Barańczaka Bukowskiego Herberta
Bursę Buliżańską Hartwig Wojaczka
i innych spisujących palimpsesty
słowem celnym jak strzał w serce
bezpruderyjnym jak rozchylone uda
świętym i grzesznym w jednym
spazmie wersów bez urojonego
patosu epigonów uroczystych frazesów
bez pokrycia fantazyjnie fantazmatycznie
finezyjnie frenetycznie rozbijających
skostniałe w kostnicy zamierzchłych poetyk
frazy -
Obszar gnuśności zalany odmętem:
To ziemia!
Patrz, jak nad jej wody trupie
Wzbił się jakiś płaz w skorupie.
Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem;
Goniąc za żywiołkami drobniejszego płazu,
To się wzbija, to w głąb wali:
Nie lgnie do niego fala, ani on do fali;"
/Adam Mickiewicz - Oda do młodości/
w moim lewym uchu manekiny
nawołują w kryptojęzyku (nie)umarłych
w moim prawym oku manekiny
rzucają się w oczy (nie)opatrzności
we wnętrzu mojej prawej dłoni
manekiny spisują traktat o ludziach
w lewej półkuli mojego mózgu
manekiny obliczają całki nieoznaczone
pod moim giętkim językiem
manekiny rozliczają mnie z brudnych słów
na moim giętkim języku
manekiny plują trupim patosem
czyszczę uszy patyczkiem nasączonym
Betovenem Chopinem Vivaldim Bachem
przemywam oczy płatkiem nasączonym
Dalim Malewiczem Whistlera Rossetim
wcielam się (nie)dyskretnie
w obciętą głowę Garcii Marceza Lorci
czarny kwadrat na białym tle
nocturne in black and gold
Beata Beatrix na granicy cienia
otwieram dłonie we wnętrzu
wiję gniazda dla kruków białych i czarnych
przerzucam mosty synaps
zaczynam rozumieć chichoczą
w kułak neurony lustrzane
atomy kwanty kwazary planety
wykreślam funkcję komunikacji
interpersonalnej empatii socjopatii
po jednej stronie świeci bezpańscy
po drugiej bluźnierca klnący na wiatr
a może jednak na odwrót
spłukuję język wodą z cytryną i imbirę
i whisky single malt smakuję
Barańczaka Bukowskiego Herberta
Bursę Buliżańską Hartwig Wojaczka
i innych spisujących palimpsesty
słowem celnym jak strzał w serce
bezpruderyjnym jak rozchylone uda
świętym i grzesznym w jednym
spazmie wersów bez urojonego
patosu epigonów uroczystych frazesów
bez pokrycia fantazyjnie fantazmatycznie
finezyjnie frenetycznie rozbijających
skostniałe w kostnicy zamierzchłych poetyk
frazy -
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating