Pod spalonym niebem
Nadal oddycham, choć zanika
puls serca. Jednak idę dalej.
W minucie próby snu unikam,
chwili jakże nieczekanej.
Płonie słońce. Księżyc bagnetem
kaleczy ciało, przebijając,
jak ostry siekacz złą monetę,
matki i dzieci zabijając.
To echo ciszy ciągle słychać
po brzegi dnia. Nie mam gdzie uciec.
Już zapomniałam jak dotykać,
by w spopielarni nie zgasić świec.
Wróciłam stamtąd, nim zdążyli
spakować w worek jeszcze żywą.
Myślałam, że nie dotrwam chwili,
kiedy niebiosa drgną wotywą.
Żałuję tylko, że bez ciebie
wsłuchana w wiatr świt błogosławię.
Że gdy wołałeś: wspomnij mnie w niebie –
zlękłam się krzyża – grzechem krwawię.
Przegrałam życie, tamto i to
nieskremowane z wyprzedzeniem,
zostawiając mi wojny piętno
i nieśmiertelnik z twym imieniem.
Kasia Dominik
puls serca. Jednak idę dalej.
W minucie próby snu unikam,
chwili jakże nieczekanej.
Płonie słońce. Księżyc bagnetem
kaleczy ciało, przebijając,
jak ostry siekacz złą monetę,
matki i dzieci zabijając.
To echo ciszy ciągle słychać
po brzegi dnia. Nie mam gdzie uciec.
Już zapomniałam jak dotykać,
by w spopielarni nie zgasić świec.
Wróciłam stamtąd, nim zdążyli
spakować w worek jeszcze żywą.
Myślałam, że nie dotrwam chwili,
kiedy niebiosa drgną wotywą.
Żałuję tylko, że bez ciebie
wsłuchana w wiatr świt błogosławię.
Że gdy wołałeś: wspomnij mnie w niebie –
zlękłam się krzyża – grzechem krwawię.
Przegrałam życie, tamto i to
nieskremowane z wyprzedzeniem,
zostawiając mi wojny piętno
i nieśmiertelnik z twym imieniem.
Kasia Dominik
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating