Pod spalonym niebem

author:  Kasia Dominik
5.0/5 | 6


Nadal oddycham, choć zanika
puls serca. Jednak idę dalej.
W minucie próby snu unikam,
chwili jakże nieczekanej.

Płonie słońce. Księżyc bagnetem
kaleczy ciało, przebijając,
jak ostry siekacz złą monetę,
matki i dzieci zabijając.

To echo ciszy ciągle słychać
po brzegi dnia. Nie mam gdzie uciec.
Już zapomniałam jak dotykać,
by w spopielarni nie zgasić świec.

Wróciłam stamtąd, nim zdążyli
spakować w worek jeszcze żywą.
Myślałam, że nie dotrwam chwili,
kiedy niebiosa drgną wotywą.

Żałuję tylko, że bez ciebie
wsłuchana w wiatr świt błogosławię.
Że gdy wołałeś: wspomnij mnie w niebie –
zlękłam się krzyża – grzechem krwawię.

Przegrałam życie, tamto i to
nieskremowane z wyprzedzeniem,
zostawiając mi wojny piętno
i nieśmiertelnik z twym imieniem.

Kasia Dominik



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
30.05.2022,  mroźny

My rating

My rating:  

My rating

My rating: