Z zegarkiem po kręconych schodach*

author:  Anna Canić
5.0/5 | 1


*Recenzja sztuk teatralnych "Zemsta Nietopierza" i "Sprawa Makropoulosa" (Odesski Teatr Komedii Muzycznej, 2021) dla magazynów "Moja Przestrzeń Kultury" i "Dziennik Teatralny".
-------------
Czego pragnie kobieta? Tak naprawdę nic specjalnego, oprócz wiernego małżonka i wiecznej młodości. Czy jest to osiągalne? No dla Rosalindy Einstein i Eliny Makropoulos owszem. W ubiegły weekend miałam okazję poznać i jedną, i drugą – w Odesskim Akademickim Teatrze Komedii Muzycznej. Klasyka nie starzeje się, i dziś powraca w wielkim stylu dzięki zespołowi lubianej przez odessytów i turystów „Operetki". „Zemsta Nietoperza" jest nadal ostra i zaskakująca, a za „Sprawą Makropoulosa" odkrywamy sens życia na nowo. Bez wzgłędu na ograniczenia pandemiczne oraz dominację tańszej rozrywki w dzisiejszych miastach turystycznych, sztuka w tym teatrze zawsze równa się pełnej sali i owacjom na stojąco – zwłaszcza jeżeli w rolach głównych są zasłużona artystka Ukrainy Irina Kowalska (Elina Makropoulos) i laureatka Grand Prix Międzynarodowego Konkursu Wokalnego Lilia Duchnowska (Rosalinda vel Nietoperz).

Najpierw trochę historii. Teatr Komedii Muzycznej jest wizytówką Odessy już od drugiej połowy XX wieku. Kolektyw teatru zaczął kształtować się jesienią 1946 roku w Lwowie, a już wiosną 1947 pokazał swój pierwszy spektakl. Głównym aktorem zespołu, który później stanął na czele teatru, był ludowy artysta ZSRR Michaił Wodianoj. Dynamiczny budynek teatru, który dziś znamy, został wzniesiony w 1981, a współczesne imię – na część „twórczego ojca" dostał w 1995. „Operetka" jest dawną atrakcją dla polskich turystów w Odessie nie tylko dzięki zjawiskowym, dobrze znanym w Polsce, wystawom „Skrzypek na dachu" (w 2011 trupa Teatru Muzycznego w Łodzi również pokazała odessytom własną wersję musicalu), „Wesele Kreczyńskiego" oraz „Polska krew", lecz także z powodu oryginalnego, lekkiego i pozytywnego nastawienia do utworów. Tu klasyka nie ma sztywnej poważności, tylko „po staremu" doskonałe brzmienie i zachwycający ruch.

W sobotę 7 sierpnia br. miałam okazję zobaczyć jedną z najsłynniejszych operetek świata – “Zemstę Nietoperza” – w ostrej, żywiołowej i wesołej interpretacji ludowego artysty Ukrainy Włodzimierza Frołowa. Akcja toczy się w Wiedniu, wśród przedstawicieli śmietanki towarzyskiej na dworze księcia Orłowskiego. Wbrew pozorom, życie bohaterów nie jest arkadyjskim. Kochliwy finansista Eisenstein (w odesskiej realizacji nie Gabriel, a Henryk – w jego roli Tymoteusz Krynicki) oszukuje nie tylko żonę, ale również wymiar sprawiedliwości, uciekając z zakładu karnego na bal – pod fałszywym imieniem. Jego małżonka, mądra Rosalinda (Lilia Duchnowska), znajduje nieoczekiwany sposób na ukrócenie niewierności męża, przybywając na przyjęcie w masce i w tajemniczym stroju nietoperza. Pokojówka państwa Eisenstein, sprytna Adela (Alesia Perekalczuk) śni o teatrze i dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności dostaje szansę na spełnienie marzenia. Dziewczyna pojawia się na maskaradzie, przebrana za baronową, i zwraca na siebie uwagę dyrektora teatru, który gardził nią jako służącą. Henryk zakochuje się w kobiecie w masce nietoperza, nie wiedząc, że to jego żona. Tymczasem w zakładzie karnym strażnicy więzienni próbują ukryć nałóg przed naczelnikiem, który sam jest miłośnikiem mocnych trunków i też bawi się na balu. Jak to bywa w wodewilu, wszystko się kończy dobrze. Adela tak świetnie odgrywa rolę baronowej, że sam książę zabiega o jej przyszłość w teatrze, a pomysłowa Rosalinda odzyskuje miłość męża.

Widowisko, z jaskrawą, łobuzerską fabułą, przyprawione świeżymi dowcipami i zwielokrotnione przez klasyczną muzykę, stanowi trafne połączenie dialogów, śpiewu, kreacji aktorskich i wokalnych. Wykonawczyni roli głównej Lilia Duchnowska trzyma widza w napięciu nie tylko mistrzowską grą, lecz także potężnym, dominującym wokałem. Jej Rosalinda w każdej chwili jest prawdziwą świecką damą – w domu, w tańcu, w intrygach. Adela zaś jest czarująco bezczelna i na tym polega jej urok. Ciekawy niuans stanowi też symbolika. Nietoperz w kulturze oznacza dwoistość i koniec pewnego etapu. Metamorfoza pani Eisenstein kończy pewną fazę jej małżeństwa. Dotąd była postrzegana przez małżonka jako “przeczytana księga”, a miłość zamieniła się w przyzwyczajenie. Rosalinda zaskakuje i odkrywa przed Henrykiem nową odsłonę siebie. Czy ona sama, zagubiona w mroku codzienności, wiedziała o swej drugiej, ujmującej twarzy? To pytanie aktorka zostawia widzowi. Mówiąc o widzach, nie mogę pominąć faktu, że, sądząc po owacjach ze strony męskiej połowy widowni, Nietoperz się “zemścił” nie tylko na mężu.

Dwa inne symbole zwracające uwagę widzów podczas obu spektakli (sic!) to srebrny zegarek i kręte schody. Rosalinda pojawia się na balu, schodząc w dół ku zaskoczonym panom – niczym istota z wyższego wymiaru. Henryk daje jej w prezencie zegarek, który zostaje przy kobiecie nawet po ujawnieniu tożsamości Nietoperza – jako dowód, że wygrała z czasem. Ten sam zegarek trzymała też w ręku pani Makropulos i tymi samymi schodami wchodziła na górę… ale to już zupełnie inna historia.

W ubiegłą niedzielę szukałam sens życia razem z (prawie) nieśmiertelną divą operową o wielu imionach. „Sprawa Makropoulosa" wywarła na mnie wrażenie z pierwszej chwili, dzięki znamiennej uwerturze (muz. Włodzimierz Baskin, dyr. Włodzimierz Dziki) oraz wokalizie Juliany Ignatowskiej na tle klimatycznej greckiej scenerii. Zaskoczeniem dla widzów było też napięcie dramatyczne, charakterystyczne dla dzieł Karla Čapka, i filozoficzne podejście do odwiecznych pytań. Kiedy na scenę kroczyła niekwestionowana primadonna odesskiego musicalu, było jasne że spektakl jest wygraną. Tajemnicza śpiewaczka Iriny Kowalskiej śpiewa, tańczy tango, ekscytuje, oburza, wywołuje wszystkie uczucia prócz obojętności. Jej partner, aktor i dyrygent Włodzimierz Kondratiew, z godnością przyjmuje wyzwanie jako charyzmatyczny i bezwzględny baron Prus. Która z tych dwóch postaći jest bardziej zawzięta? Czy antagonista jest faktycznie „tym niedobrym"?

Kiedyś młoda Greczynka Elina Makropoulos jako pierwsza wypróbowała eliksir nieśmiertelności swojego ojca-alchemika. Tajemniczy środek chronił przed starzeniem się i miał być używany co jakichś trzysta lat. Czy miał skutek uboczny? Owszem, jak każdy inny lek. Wrażliwa, artystyczna dusza nie zniosła pokusy wiecznej piękności i atrakcyjności. Ukrywając się przed ludzką zazdrością i... prawem, Elina była zmuszona co dwadzieścia lat uciekać do innego kraju, zmieniając imiona i znajomych. Ona też kochała, miała dzieci, ale oni wszyscy prędzej czy później umierali. Jej największa miłość nie przeżyła degustacji środka, zostawiając pustkę w duszy tej kobiety. Nieubłagany czas nauczył ją przechodzić obok śmierci, krytyki, zachwytu lub sporów sądowych bez cienia wzruszenia. Śrebrny zegarek w ręku śpiewaczki jest dla Eliny jak dawny kochanek – niepozorny i nudzący. Ona ma już wszystko – sławę, moc, pieniądzę, i sięga już po środek tylko z przyzwyczajenia... Jednak, gdy Greczynka odkrywa znajomym tajemnicę Makropoulosa, nikt, nawet chciwy baron Prus, nie życzy sobie skorzystania się z mikstury. Ani ojciec, który stracił syna, ani prawnicy walczące o spadek, ani naiwna miłośnica talentu Eliny, – nie pragną żyć wiecznie. Doszedłszy do wniosku że życie bez miłości, nie ważne jak długie i rozkoszne, nic nie jest warte, protagonistka niszczy przepis i umiera.

Symbolizm scenografii obu spektakli jest intrygujący. Zegar w ręku kobiety spotykamy też w poprzedniej sztuce „Zemsta Nietoperza", a kręcone schody, które wiodły Rosalindę w dół, podnoszą Elinę Makropoulos w górę. Ogień, który spala trzystuletni recept jest oczyszczający. Po tak długim życiu, spędzonym w próżności i kłamstwach, śpiewaczka wreszcie odnajduje ostateczny sens istnienia. Gdy komiczna Rosalinda zadaje mężczyznom zagadkę, tragiczna Elina udziela odpowiedzi. Czy można powiązać dwie zupełnie różne sztuki jednym małym, wręcz kluczowym elementem? Tak! Ale tylko u nas w Odessie, w Teatrze Komedii Muzycznej.
---------------
Odessa 2021

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

W Odessie :)

http://muzkomediya.com/ru/reviews/s-chasami-na-vintovoj-lestnice
18.03.2022,  Anna Canić