Poza rzeczą (rzeczy)

author:  Andrzej Malawski
0.0/5 | 0


Poza rzeczą (rzeczy)

Twardo Stoi – powiem – nie kradnąc niczyich sukcesów. (Konsumuje się sam) zjada się, traci każdej sekundy, uśmiechy, chwile, mniej – bardziej, dopasowane, czy uwierające i jak but na karku, nos pod brodą, może nawet zbyt daleko i poruszy, mieszane wersje, dogmaty, hipotezy, przypuszczenia – czym to wszystko ładnie pachnie, mnożąc, dzieląc, roszcząc i gryząc, w piśmie, słowie, ciche, ciepłe dylematy.

Ołowiany kij oddam, za bawełnę, choć na miłość (nagość) się bardziej opłaca. I żeby tu mogło coś przejść miedzy nami, coś więcej, niż tylko maniera "nasz skrót" czyt. (cisza).
Spójrz, jak pięknie się rysuje mury, nikłe szepty między nami, (niedopasowane) a za murem róg, a za rogiem, róg, a do przejścia mamy, a wśród norm tych, łatwo drogę zgubić. A prośba, pytanie - którędy? W nieznane. I choć wszystko kolory ma, barwy, to i tak szarość subtelnie przygniata, i tłoczą się opodal myśli czarne jak zjawa. A białe sny? Białe? (Białe), na twe białe, mógłbym jeno spojrzeć czasem, jak zsuwa się gładko po upartej nocy.

Bez słów? Bez tytułu, jak bez świata? Nie jeden się straci, gdy w lampie na ścianie się rozpoczną igrzyska. I tak wszystko wiadomo, gdzie, co, jakie i po co i komu, ma być. A każdy i tak święcie przekonany, prócz tych przekonujących i przekonywanych. Jaka wielkość, jaka celność, jaka wygoda, masa, pęd. Wszystko, wszystko, jak Bóg dobry stworzył, więc czy może w wymiarze tym nie pasować coś jeszcze? Dlaczego wciąż? Czy na pewno? Komu?

Ubierasz się w minę, i kluczami drepczesz po mojej pamięci, gdy ja obracam w palcach resztkę papierosa, i połykam dym, ciebie, (czas bez papierosa?). I najłatwiej z tego byłoby policzyć tylko, (ilość spotkań), w pełnym cyklu zdarzeń. A lata, lata się zapomina, jak świat, ciebie, i wszystko w te lata. Już wreszcie można dopasować, zegar do sekundy, sekundę do czasu, i dzień i pamięć, i nas, co wciąż i jakby, ciągle wciąż nie tędy. A „prolog” „PreGood” (pragłód)? Embargo na jabłka, wycinamy Sady! Ewa, to ja! Adam, twój Wąż. Czas na borówkę Amerykańską, Sycylijskie pomidory, i co się uda posadzić, i co z tego wyrośnie. Taki raj chyba, raj, nie wzdychaj, nie płacz, i tak niech dobry grzech i zawsze wspólna wina.

WIADOMOŚĆ WYGENEROWANA AUTOMATYCZNIE
Autor (nieznany)
tel.
REGON:
email.
Fax.

Poem versions


 
COMMENTS