Landszaft pandemiczny

author:  befana_di_campi
5.0/5 | 4


szklą się listki zetlałe czerwień buków odpada
park w błękitnym polarze cierpnie głóg z berberysem
dzień wysysa świetlistość zmrok po cieniach zakrada

w farby niebo przemienia i zmarznięty półksiężyc
szepty szumy półgłosy przykręcony wodotrysk
lśni zetlałe listowie w szkarłat buków rozpada

twój kapelusz burgundem czarny płaszcz rękawiczki
tłem dla myśli przechodnia gdy popatrzył ci w oczy
światło dnia się zasysa a zmrok w cieniach zakrada

ponad maską jak czador jasne czoło zbrużdżone
tym co dzisiaj przyniesie na zielone "pojutrze"
skrzy zetlałe listowie w koral buków upada

w rozrzuconej przestrzeni gdzieś pomiędzy steczkami
złote włókna pajęczyn: właśnie pora zmierzchania
dzień zasysa świetlistość zmrok wśród cieni się skrada

bohomazem listopad: jakiś taki jaskrawy
choć złocienie przemarzły i miechunki rozeschły
szklą się listki zetlałe czerwień buków odpada
dzień wysysa świetlistość zmrok po cieniach zakrada

21.11.2020



 
COMMENTS


Moja ocena

Przepiękny, choć foorma zaskakuje...
My rating:  
07.07.2021,  bezecnik

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
21.11.2020,  Malwina

My rating

My rating:  
21.11.2020,  Ula eM