Szara godzina
Próbowałam
dostrzec spoza,
z pomiędzy
domów dryfujących
jak wielkie statki domowej miłości
zarysy drzew.
Były,
daleko,
we mgle,
szare jak mgła.
Ale za firankami
małych okien,
okien małych niczym bulaje
rozciągnięte w kwadraty
widziałam wielu ludzi.
Było mi ciepło i paliłam papierosa
zaciągając się tak
by starczyło na długo,
na całą chwilę
a może na wieczność.
Powoli, z namysłem.
Ciepło też chciałam zatrzymać,
ale jego nie da się kumulować.
Zapamiętywałam.
Zanim czas mi to odbierze.
dostrzec spoza,
z pomiędzy
domów dryfujących
jak wielkie statki domowej miłości
zarysy drzew.
Były,
daleko,
we mgle,
szare jak mgła.
Ale za firankami
małych okien,
okien małych niczym bulaje
rozciągnięte w kwadraty
widziałam wielu ludzi.
Było mi ciepło i paliłam papierosa
zaciągając się tak
by starczyło na długo,
na całą chwilę
a może na wieczność.
Powoli, z namysłem.
Ciepło też chciałam zatrzymać,
ale jego nie da się kumulować.
Zapamiętywałam.
Zanim czas mi to odbierze.
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating