Falenica - powrót do przeszłości 2
Jak ja tęsknię za tamtą starą Falenicą
gdzie ukochany dziadek na powitanie
w geście miłości rozkładał ramiona
a ja śmiejąc się tak bardzo go witałem
tam na rowerze pędziłem z uśmiechem
na opalonej dziecięcej twarzy
na te polany żółte piaszczyste
niczym z cudownej nadmorskiej plaży
gdzie o brzeg rozbijają się ciągle fale
nieopodal konie podkuwali kowale
czułem zapach z każdym oddechem
z palonego drewna z kuźni paleniska
kiedy jako malec popatrzeć chciałem
ciekawy innego świata całkiem z bliska
jak ja tęsknię
do tych zagajników pachnących żywicą
gdzie babcia zbierała maślaki i kurki
błękitne niebo było zawsze takie czyste
bez ani jednej choćby małej chmurki
dziś nowe szyszki leżą na polanie
i trawa usycha jeszcze nieco zielona
na wiosnę wszystko się znów urodzi
oprócz tamtego już starego czasu
co przeminął bo na zawsze odchodzi
przeszłość zasypała ścieżki do lasu
dziś już nie ma tamtych rowerów
ktoś oddał je wszystkie na złom
wujków i ciotek też nie ma już
pozostały tylko ogrody i dom
ale już jakby nie ten sam
nie ma już babci i dziadka
w zimnej mogile wszyscy śpią
obrazy wracają i w pamięci się rwą
największa od zawsze to zagadka
dlaczego nie wróci nigdy stary kurz
myśl moją w sercu znów uwięzi
Falenicy ukochanej wspomnienie
patrzę na ptaka co kołysze się na gałęzi
on tylko jest naprawdę wolny
on nigdy nie będzie przecież sam
jak serce samotne co do minionych
lat tęskni nieustannie i nadaremnie
do tych lasów iglastych wiecznie zielonych
gdzie drzewa rzucają jesienne co rok cienie
inna jesteś Falenico bez bliskich moich
bez lat dziecinnych tak niewinnych
chłopca bez trosk jeszcze małego
bo serce już też nie takie młode
posiwiały nie tylko moje skronie
lecz ja tam jeszcze powrócę
podam rękę tym sosnom na zgodę
chociaż kłują zawsze w dotyku
potem chwycę gitarę w dłonie
i falenicką balladę wam zanucę
z mojego zakurzonego tomiku
jak ja tęsknię za tamtą starą Falenicą
gdzie ukochany dziadek na powitanie
w geście miłości rozkładał ramiona
a ja śmiejąc się tak bardzo go witałem
tam na rowerze pędziłem z uśmiechem
na opalonej dziecięcej twarzy
na te polany żółte piaszczyste
niczym z cudownej nadmorskiej plaży
gdzie o brzeg rozbijają się ciągle fale
nieopodal konie podkuwali kowale
czułem zapach z każdym oddechem
z palonego drewna z kuźni paleniska
kiedy jako malec popatrzeć chciałem
ciekawy innego świata całkiem z bliska
jak ja tęsknię
do tych zagajników pachnących żywicą
gdzie babcia zbierała maślaki i kurki
błękitne niebo było zawsze takie czyste
bez ani jednej choćby małej chmurki
dziś nowe szyszki leżą na polanie
i trawa usycha jeszcze nieco zielona
na wiosnę wszystko się znów urodzi
oprócz tamtego już starego czasu
co przeminął bo na zawsze odchodzi
przeszłość zasypała ścieżki do lasu
dziś już nie ma tamtych rowerów
ktoś oddał je wszystkie na złom
wujków i ciotek też nie ma już
pozostały tylko ogrody i dom
ale już jakby nie ten sam
nie ma już babci i dziadka
w zimnej mogile wszyscy śpią
obrazy wracają i w pamięci się rwą
największa od zawsze to zagadka
dlaczego nie wróci nigdy stary kurz
myśl moją w sercu znów uwięzi
Falenicy ukochanej wspomnienie
patrzę na ptaka co kołysze się na gałęzi
on tylko jest naprawdę wolny
on nigdy nie będzie przecież sam
jak serce samotne co do minionych
lat tęskni nieustannie i nadaremnie
do tych lasów iglastych wiecznie zielonych
gdzie drzewa rzucają jesienne co rok cienie
inna jesteś Falenico bez bliskich moich
bez lat dziecinnych tak niewinnych
chłopca bez trosk jeszcze małego
bo serce już też nie takie młode
posiwiały nie tylko moje skronie
lecz ja tam jeszcze powrócę
podam rękę tym sosnom na zgodę
chociaż kłują zawsze w dotyku
potem chwycę gitarę w dłonie
i falenicką balladę wam zanucę
z mojego zakurzonego tomiku
jak ja tęsknię za tamtą starą Falenicą
Poem versions
My rating
My rating
My rating