TAMTO LATO ... TA ZIMA
Wracam do pamięci gdzie odszukam
świat piękny kolorowy
przeszłością duszę jeszcze uspokoję
choćby miał nastąpić koniec świata
drewniana ławka w kolorze nadziei
na niej tylko my oboje
w tamten wieczór tak ciepły od lata
pachnący bukiecik białych orchidei
księżyc był wtedy srebrny w pełni
może na chwilę odnowił
spełnione marzenia i prorocze sny
ukradkiem przełykam gorzkosłone łzy
dziś śnieg pokrył wszystkie wspomnienia
park utonął jak w pierzynie
przy alei stoi samotna dziś tamta ławka
bo nie ma już na niej ani mnie ani ciebie
ostatnia orchidea zwiędła już w dłoniach
dni nie są takie jeszcze gorące
został tylko ten sam księżyc na niebie
ciągle nieuchwytny i wciąż tak wysoko
widzę jak teraz puszcza znów oko
siwizna jak szron na skroniach
nie roztopi jej nawet letnie słońce
kiedy wiosna do mnie radośnie zapuka
upojony aromatem jak po trunku
zatańczę razem z miłością
taką na zawsze już ze wzajemnością
wybrance serca oddam w podarunku
świat piękny kolorowy
przeszłością duszę jeszcze uspokoję
choćby miał nastąpić koniec świata
drewniana ławka w kolorze nadziei
na niej tylko my oboje
w tamten wieczór tak ciepły od lata
pachnący bukiecik białych orchidei
księżyc był wtedy srebrny w pełni
może na chwilę odnowił
spełnione marzenia i prorocze sny
ukradkiem przełykam gorzkosłone łzy
dziś śnieg pokrył wszystkie wspomnienia
park utonął jak w pierzynie
przy alei stoi samotna dziś tamta ławka
bo nie ma już na niej ani mnie ani ciebie
ostatnia orchidea zwiędła już w dłoniach
dni nie są takie jeszcze gorące
został tylko ten sam księżyc na niebie
ciągle nieuchwytny i wciąż tak wysoko
widzę jak teraz puszcza znów oko
siwizna jak szron na skroniach
nie roztopi jej nawet letnie słońce
kiedy wiosna do mnie radośnie zapuka
upojony aromatem jak po trunku
zatańczę razem z miłością
taką na zawsze już ze wzajemnością
wybrance serca oddam w podarunku
My rating
My rating
My rating