Pory roku bez Vivaldiego
Na jesień się ma,
żałoba dobiega mi końca.
W mojej warownej samotni
tylko motyle i ptaki.
Z ostatnim śniegiem wszystko pożegnałam,
a tu już jesień i tyle leniwego słońca
- w kalendarzu odznaczają mi dni.
Kwitły mi tu tylko maki,
nie piwonie, nie storczyki i astry.
Choć martwa prawie,to przecież czuwałam.
I nie zdziwi mnie szron na trawie
ani szept liści i cichego kroku.
Gdy dzwon na kościelnej wieży
pozdrowi cienie,
powitam nonnę i będę czekała
szarej godziny i mroku.
Aż uliczna latarnia
znów przywróci mi zachwyt i lśnienie.
Zima
będzie pewnie mroczna,
jak sen długa i dziwna jak sen.
Ale wiosna - może się roztańczę,
może będzie jak dobry dzień.
żałoba dobiega mi końca.
W mojej warownej samotni
tylko motyle i ptaki.
Z ostatnim śniegiem wszystko pożegnałam,
a tu już jesień i tyle leniwego słońca
- w kalendarzu odznaczają mi dni.
Kwitły mi tu tylko maki,
nie piwonie, nie storczyki i astry.
Choć martwa prawie,to przecież czuwałam.
I nie zdziwi mnie szron na trawie
ani szept liści i cichego kroku.
Gdy dzwon na kościelnej wieży
pozdrowi cienie,
powitam nonnę i będę czekała
szarej godziny i mroku.
Aż uliczna latarnia
znów przywróci mi zachwyt i lśnienie.
Zima
będzie pewnie mroczna,
jak sen długa i dziwna jak sen.
Ale wiosna - może się roztańczę,
może będzie jak dobry dzień.
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating