Antologia nieistnienia
mam takie postanowienie raczej śródroczne niż nowe
będę cierpieć razem z Werterem jak przemarznięty niecierpek
rozdarty do wewnątrz roztarty we wnętrzu dłoni
długo i upojnie żegnaj Loto lotto na chybił nie trafił
żadna nie wygrywa gra przerwana strzałem
z broni zapalnej ognisko pod powieką
nie musisz nic mówić i tak wiem swoje od początku
do końca ze szkła kuloodpornego strzelasz
a pana Boga nosi od drzwi do okna i dalej
możesz mnie rozłożyć na kredowym papierze i obrysować
kredą i śliną na oślep nieszczelną metaforą
wiesz jak to jest głoski przesypują się przez zaciśnięte zęby
i nic już nie jest jak było nie było ani jak będzie
tylko co ty wiesz i nie wiesz skąd mógłbyś
Gucio zaczarowany w jarzącym się ogrodzie
w wąwozie wulkanu jak drzewo woda
i pierścienie Saturna niemilknący
chodzi o to czy język giętki dosięgnie
mrocznych zakamarków zanim ślina przyniesie
roje zmaltretowanych mikrobów albo gwiazd
mów co chcesz ale one tak świecą że aż spadają
w sierpniowe oczy
zwłaszcza kiedy z takim wdziękiem
oblizujesz palce ze mnie i z księżyca za rogiem
to o czym nie mówisz utknęło za progiem świadomości złego
i dobrego jak kot na drzewie
jedzie czerwona straż pożarna na syrenie
aż bębenki biją marsza weselnego
żałobnego kręci się obrotowa scena
pójdziemy na spektakl po ciemku z zamkniętymi oczami
a w teatrze tylko seks i nihilizm ogryziony do kości
romans wszechczasów
ty i ja na tym samym balkonie z liśćmi akantu
nawet nie musisz się wspinać po sztukaterii
wszystko już było zapięte na pierwszy lepszy guzik
terra incognita i terra nowa szyk styl i próżność
nad marnościami czerwona sukienka do połowy uda
i kapelusz z bardzo dużym rondem
zakręt w lewo w prawo i już jesteśmy na miejscu
zdarzeń zderzeń z żywiołem
przecieramy oczy chusteczkami jednorazowymi jak wszystko
nawet święty seks nie pomoże możemy rozebrać się
na części pierwsze i bawić w mechanika albo zegarmistrza
wszystkie śrubki na nagim dywanie bez ślubu
i pierścionka z niebieskim oczkiem
na szczęście w nieszczęściu
tylko mnie miły pożałuj tylko mnie miły pocałuj
w zgubioną nakrętkę albo nadgarstek
lepszy jesteś w garści niż na rozżarzonym dachu
a straż pożarna jedzie czerwona jakby
się w starym piecu paliło po omacku
będę cierpieć razem z Werterem jak przemarznięty niecierpek
rozdarty do wewnątrz roztarty we wnętrzu dłoni
długo i upojnie żegnaj Loto lotto na chybił nie trafił
żadna nie wygrywa gra przerwana strzałem
z broni zapalnej ognisko pod powieką
nie musisz nic mówić i tak wiem swoje od początku
do końca ze szkła kuloodpornego strzelasz
a pana Boga nosi od drzwi do okna i dalej
możesz mnie rozłożyć na kredowym papierze i obrysować
kredą i śliną na oślep nieszczelną metaforą
wiesz jak to jest głoski przesypują się przez zaciśnięte zęby
i nic już nie jest jak było nie było ani jak będzie
tylko co ty wiesz i nie wiesz skąd mógłbyś
Gucio zaczarowany w jarzącym się ogrodzie
w wąwozie wulkanu jak drzewo woda
i pierścienie Saturna niemilknący
chodzi o to czy język giętki dosięgnie
mrocznych zakamarków zanim ślina przyniesie
roje zmaltretowanych mikrobów albo gwiazd
mów co chcesz ale one tak świecą że aż spadają
w sierpniowe oczy
zwłaszcza kiedy z takim wdziękiem
oblizujesz palce ze mnie i z księżyca za rogiem
to o czym nie mówisz utknęło za progiem świadomości złego
i dobrego jak kot na drzewie
jedzie czerwona straż pożarna na syrenie
aż bębenki biją marsza weselnego
żałobnego kręci się obrotowa scena
pójdziemy na spektakl po ciemku z zamkniętymi oczami
a w teatrze tylko seks i nihilizm ogryziony do kości
romans wszechczasów
ty i ja na tym samym balkonie z liśćmi akantu
nawet nie musisz się wspinać po sztukaterii
wszystko już było zapięte na pierwszy lepszy guzik
terra incognita i terra nowa szyk styl i próżność
nad marnościami czerwona sukienka do połowy uda
i kapelusz z bardzo dużym rondem
zakręt w lewo w prawo i już jesteśmy na miejscu
zdarzeń zderzeń z żywiołem
przecieramy oczy chusteczkami jednorazowymi jak wszystko
nawet święty seks nie pomoże możemy rozebrać się
na części pierwsze i bawić w mechanika albo zegarmistrza
wszystkie śrubki na nagim dywanie bez ślubu
i pierścionka z niebieskim oczkiem
na szczęście w nieszczęściu
tylko mnie miły pożałuj tylko mnie miły pocałuj
w zgubioną nakrętkę albo nadgarstek
lepszy jesteś w garści niż na rozżarzonym dachu
a straż pożarna jedzie czerwona jakby
się w starym piecu paliło po omacku
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating