Na dzień babci i dziadka

author:  Tomasz Nowacki
5.0/5 | 2


Słoneczną alejką poprzez parkowy skwerek
Z prędkością niezmienną na jesienny spacerek
Dziadek z babcią drepcą powoli.

On wpół zgięty, krzyż go często boli
Ona pajęczym srebrem sprószona,
Choć duma umarła, to dumna jego żona.
On laską stuka w takt piosnki starych kości,
I śmieje się w duszy – tam śmiech tylko gości.

Ona, choć podagra szerzej szczerzy knykcie,
Zawsze dobra wróżka
W jego stetryczałym odwiecznym konflikcie.
Czasem za to lekko powłóczy jej nóżka.

Bambosz się szura.
A w bamboszu dziura.
Zgrzybiały paznokieć przez nią świeci,
Wyłazi potem
I zdziwiony jak czas szybko leci
Bez słowa
Chowa się z powrotem.
Dziadunia boli głowa.
Gościec stawy zwija;
Dzięki niemu stara dłoń drugą dłoń starą
Zdoła utrzymać
I pieścić –
Jedyne miejsce gdzie młodość jeszcze się w nich szeleści
Nieco chropowatą, ale miękką skórą.
Łabędzim tchnieniem – dotyk,
Ciągle działa urok.

Na parkowej ławeczce usiądą nierzadko,
Ona sapnie zmęczona, on się przyjrzy kwiatkom,
A potem zdziwieni patrzą jak z jabłoni
Lecą gęsto dzieci i ich dzieci po nich.

Tak nagle dojrzały, jak wiosenne jabłka,
Tak szybko odpadły od babci i dziadka.
Tak nie pamiętają czym dla liści brzoza…
Tak cudnie składała swe płatki mimoza,
Gdyś ją pieścił czule, jak dłoń gładką moją;
Nie bój się, kochana, anioły nas ukoją.


Jak się czujesz babciu? Co tam dziadek plecie?
Jak się późno robi… pa.. już muszę lecieć.
Przyjdźcie na Wigilię albo na Wielkanoc,
Dzisiaj nie za bardzo, pogadamy rano.

Rano… do śniadania zasiadają z wdziękiem,
Jedzą po kolei – pierwszy on ma szczękę.
Na święta do wnuków rzadko kiedy idą,
Bo zamiana szczęki to nieładny widok.

Żyją więc dla siebie, nie czyniąc kłopotów
Wisia mówi – Umrzeć!? – tego nie czyń kotu.
Chodzą więc za ręce, czekają rozumnie,
Bo gdy spać już pójdą, to w bliźniaczej trumnie.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  
22.01.2011,  frymusna

My rating

My rating: