Święta u Kiepskich
Zaraz mi wyrośnie całkiem garb
będzie wreszcie ten śledzik i karp
pyta matka i ojca znów wyzywa
od pół roku leży gnat na stole
czarny od much, cały oblepiony
a w skrzypiącej szafie powieszony
ojca stary kożuch zżarty przez mole
idzie zima a wraz z nią idą święta
w niedomytej wannie wciąż pływa
brzuchem do góry ryba już śnięta
smutny dzisiaj chłopczyk i dziewczynka
bo nie ma w domu żadnego iglaka
gdzie nasze prezenty, a gdzie choinka
wasz ojciec nawet nie kupił stojaka
poszedłby zrąbać drzewko do lasu
lecz szkoda mu było na to czasu
nie ma nawet przypalonego ciasta
choć matka tak jak może się stara
szkoda marzeń o zakalcu i pierniku
będzie czarny chleb i z kranu woda
zaparzona w pordzewiałym czajniku
bo co dzisiaj na wieczerzę poda
kiedy raz wysłała ojca na zakupy
a gdy wreszcie wrócił do chałupy
przyniósł tylko zgrzewkę browara
matka wie, że w domu brakuje chłopa
nie trzeba było wychodzić za starucha
on tylko kochał wódkę i piwo od małego
a swej starej nigdy w życiu nie posłuchał
oprócz pustych butelek nie mają już niczego
żyją razem z bachorami jak ten pies z kotem
piją też codziennie za własne i cudze błędy
dziś nawet się nie chce zaśpiewać kolędy
matka chodzi po chałupie tam i z powrotem
połamaną miotłą zmiata śmieci w jeden kąt
po cichu życzy sobie, bachorom i dla jełopa
jak zawsze RODZINNYCH I WESOŁYCH ŚWIĄT
będzie wreszcie ten śledzik i karp
pyta matka i ojca znów wyzywa
od pół roku leży gnat na stole
czarny od much, cały oblepiony
a w skrzypiącej szafie powieszony
ojca stary kożuch zżarty przez mole
idzie zima a wraz z nią idą święta
w niedomytej wannie wciąż pływa
brzuchem do góry ryba już śnięta
smutny dzisiaj chłopczyk i dziewczynka
bo nie ma w domu żadnego iglaka
gdzie nasze prezenty, a gdzie choinka
wasz ojciec nawet nie kupił stojaka
poszedłby zrąbać drzewko do lasu
lecz szkoda mu było na to czasu
nie ma nawet przypalonego ciasta
choć matka tak jak może się stara
szkoda marzeń o zakalcu i pierniku
będzie czarny chleb i z kranu woda
zaparzona w pordzewiałym czajniku
bo co dzisiaj na wieczerzę poda
kiedy raz wysłała ojca na zakupy
a gdy wreszcie wrócił do chałupy
przyniósł tylko zgrzewkę browara
matka wie, że w domu brakuje chłopa
nie trzeba było wychodzić za starucha
on tylko kochał wódkę i piwo od małego
a swej starej nigdy w życiu nie posłuchał
oprócz pustych butelek nie mają już niczego
żyją razem z bachorami jak ten pies z kotem
piją też codziennie za własne i cudze błędy
dziś nawet się nie chce zaśpiewać kolędy
matka chodzi po chałupie tam i z powrotem
połamaną miotłą zmiata śmieci w jeden kąt
po cichu życzy sobie, bachorom i dla jełopa
jak zawsze RODZINNYCH I WESOŁYCH ŚWIĄT
My rating