Liryk z wnętrza krtani

author:  Piotr Paschke
5.0/5 | 2


Liryk ;
rzeczowniki tną krtań,
umieją węszyć jej głębokość.

Zeskrobuję nim nagość ;
choć własna - kłamie,
grubo tuszuje usta,
tańczy po krtani bez ochronnej siatki ciała.

Przełykam ją w jednym kawałku,
wtulony w nią bardziej niż w siebie.
Prawie niewidoczna dziura w pościeli osłania mój wstyd,
język traci zmysł smaku roztkliwiony próbą mięsa -
mięso, na dłuższą metę, niesmaczne.
Nauczyłem je łatwego rzeczownika i krtani,
całować się z naskórkiem.
Myślałem - to pocałunek,
to się tak robi.

Przeszkodziły mi zęby, nagość zlizały ze szminką ;
gwałtowny, obcy smak, czulszy niż krew -
zastygła nagle konwersacja, wspólny odruch ssania ;
uszlachetniają najbardziej zapomniany rzeczownik
by zaistniała wspólnota krwi dalej do szlachetności,
choć umie węszyć lepiej niż krtań.

Smak ponownie wyrusza na podbój z nie doświetlonych pokoi
kiedy opuszczam zwodzony most powiek.

Czas wchodzi wierszem w usta.

Przede wszystkim w usta.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

Bardzo dobry tekst. Gratulacje. Choć nieco... że się tak wyrażę "organiczny" (to odczucia - nie rozumienie - mam przed oczami grasicę). Przypomina mi też pewne zdarzenie. Dawno temu, gdy moje córki miały 4-5 lat, jedna z nich zobaczyła w tv na jakimś filmie jak pani z panem się namiętnie całują. Zrobiła oczy jak pięciozłotówki z rybakiem i wypaliła: Jejku, co on jej robi, przecież on ją udusi tym jęzorem!?
My rating: