Na szlaku
Chodzę po moim życiu
omijam mokre liście już niezielone
wdeptane w ziemię czarną
sercem jak pisklę co szuka matki
wypatruję jeszcze szczęścia
co dziś ciepłym płaszczem otulone
w wazonie uschły dawno kwiatki
zimny wiatr ze snu twarz budzi
krople deszczu zmyją
te koszmary przerwanych snów
chodzę po życiu wśród ludzi
ścieżką nieznaną i niczyją
by choć raz jeszcze
nacieszyć oczy pięknym widokiem
i serce nakarmić miłości spełnieniem
niestraszne będą wtedy deszcze
a każda burza przejdzie bokiem
wiara zrzuci ze mnie beznadziei kajdany
znów będę śpiewał peany
choć wolnym nie stanę się od razu
przeszłość nie będzie już więzieniem
chodzę po moim życiu
i szukam znów
tego jednego drogowskazu
omijam mokre liście już niezielone
wdeptane w ziemię czarną
sercem jak pisklę co szuka matki
wypatruję jeszcze szczęścia
co dziś ciepłym płaszczem otulone
w wazonie uschły dawno kwiatki
zimny wiatr ze snu twarz budzi
krople deszczu zmyją
te koszmary przerwanych snów
chodzę po życiu wśród ludzi
ścieżką nieznaną i niczyją
by choć raz jeszcze
nacieszyć oczy pięknym widokiem
i serce nakarmić miłości spełnieniem
niestraszne będą wtedy deszcze
a każda burza przejdzie bokiem
wiara zrzuci ze mnie beznadziei kajdany
znów będę śpiewał peany
choć wolnym nie stanę się od razu
przeszłość nie będzie już więzieniem
chodzę po moim życiu
i szukam znów
tego jednego drogowskazu
My rating
My rating