Nowa religia (poemat telewizyjny)

5.0/5 | 9


Mruga do mnie już od rana
kolorowa kula szklana,
zanim zdążę coś powiedzieć
już mi każe cicho siedzieć.
Ma jak zwykle plan gotowy
bym nie nadwyrężał głowy.
Wie kto z kim, co, gdzie, dlaczego
jedna tylko racja – jego.
Czasem gada sam do siebie
słucham ale po co? Nie wiem.
Udowadnia mi bez przerwy,
że to nie na moje nerwy
światem się interesować
rzeczywistym. Lepiej schować
się w pokoju na kanapie
oko w oko z nim. Więc gapię
się już chyba wieki całe
jak mrugają oczka małe
przekonując mnie ponownie,
że nam razem jest cudownie.
Na cudownych wspólnych chwilach
mija czas nam. On umila
mi godziny bezczynności
historiami o miłości,
dramatyczne czasem losy
mi przytacza, bym miał dosyć
tego, co za drzwiami czyha
więc zostaję. Pstrykam. Kicham.
On na zdrowie życzy raźno
i poleca mi doraźną
ulgę, reklamując leki
na ból każdy wprost z apteki,
a do tego na wypadek
wszelki ma też dobrą radę
jak osiągnąć spokój duszy.
Przy nim nie chce mi się ruszyć
więc odmawiam z nim na zmianę
pacierz w formie rymowanej.
By nie tracić czasu więcej
na higieny mus w łazience
oferuje kosmetyki
co wyplenią złe nawyki
mycia zębów po jedzeniu.
A na głód ma w okamgnieniu
całe menu dań gotowych,
które to mikrofalowy
kuzyn jego – sprinter w kuchni
poda raz-dwa, tak, by już mi
nic nie stało na przeszkodzie
pooglądać o przyrodzie
piękny film dokumentalny.
Żebym w lasach tropikalnych
pobuszował bez ryzyka,
że znów zacznę smarkać, kichać.
Po powrocie z łon natury
proponuje coś z kultury.
Dbając bym był na poziomie
troszczy się tak bardzo o mnie,
że na wstępie garść podaje
nowin z życia gwiazd i daje
mi poczucie, że w kulturze
są istotne piersi duże,
dobrze jest też coś zatańczyć
lub zaśpiewać. Czasem starczy
kulturalnych mieć rodziców,
a by wiernych mieć kibiców
to najlepiej artystycznie
żyć i życie swe publicznie
prezentować. I koniecznie
na bankietach być bezsprzecznie
kulturalnych, by ci prości
zzielenieli wręcz z zazdrości.
Kiedy już plejada kukieł
nadmuchanych pęknie z hukiem
i gdy skończę klaskać, wstanę,
chyląc wdzięczne czoło: z chamem
nikt mnie więcej nie pomyli
bo z Olimpu wprost raczyli
skinąć ku mnie celebryci!
Gdym kulturą się nasycił
mruga do mnie w spazmach plazma
bym nie ustał w entuzjazmach
i miłości do sztuk pięknych.
Ma coś ekstra – udostępni
dla mnie ten kawałek nieba
jeśli zechcę. Chcesz? Zaśpiewaj
ładnie przed wszystkimi w studio
i przed światem! Nie chcesz, trudno.
Inni jakoś się nie boją
reżysera. Dzielnie stoją
tam, gdzie stać im przykazali.
Linia startu… START! Pognali.
Rozśpiewany ten peleton
mknie, skuszony bliską metą,
która jest spełnieniem marzeń.
W reżyserce miernik wrażeń
kalkuluje te igrzyska
oglądalność licząc w zyskach
i jak kciuk jest za Cezara;
w górę – życie, na dół – kara.
Oto mamy przed oczami
gladiatorów, którzy sami
przestąpili próg areny
skrytej pod przykrywką sceny.
Marzeń, których byli głodni
czas spełnienia. Udowodnić
mogą wszystkim wszem i wobec,
że zwyciężą… Stado owiec
zagonione przez pastucha
na strzyżenie. Każda słucha.
Wśród owacji, esemesów
gną się pod ciężarem stresu,
myślą zgodnie ze screen-planem,
w którym wszystko zapisane,
by widz miał swe widowisko.
Mogą mu zaśpiewać wszystko.
Dusze zdali w garderobie
jako zastaw. Wszak w umowie
jasno stoi, że wygrany
godzi się na sztywne ramy
programowe, przewidziane
w kosztorysie, patrz: „Wygrane”
Tak więc główny finalista
wie (to rzecz jest oczywista),
że oddaje na rzecz TiVi
swą prywatność. To cię dziwi?
Telewizja niesie misję,
tworzy ludzkość poprzez wizję,
dając jej do zrozumienia
jakie trzeba mieć marzenia.
Utrwalając na ekranie
jakiś obraz – ten się stanie
w ludziach ich światopoglądem
więc podążą z jego prądem.
Bojąc się własnego zdania
siedzą w domach. Rozwiązania
mają już w gotowej formie
na ekranie. Tu bezspornie
mogą wybrać jak w markecie
coś dla siebie. A o świecie
mając zdanie wyrobione
powielają je. Są klonem!
Dając „wybór” informacji
łatwiej dbać o nastrój nacji.
Telewizja jest dziś Bogiem.
Oto zstąpił w swej osobie
dla każdego pełen łaski
wszechmogący ekran płaski.
Stu-calowy. Jest do tego
Bogiem życia doczesnego.
Ale jak to z Bogiem bywa
nie wystarczy „być”. Właściwa
tu potrzebna jest taktyka,
konsekwentna polityka
zarządzania boskim medium;
primo: w znakach przyjść uprzednio.
Pierwsi wierni z ciekawości,
spolegliwsi dla nowości.
Potem w całej spłynąć krasie
wyciągając as po asie
i zbastować. Teraz pora
by lud sam w telewizorach
chciał nas zamiast innych stacji.
To najdłuższa z operacji.
Żmudna, ciężka i wytrwała
praca, żeby efekt dała
znów wymaga poświęcenia.
A choć wszystko do stracenia
znacznie więcej zyskać można,
byle z wolna i z ostrożna.
A gdy chciwość ludu wzrasta
wraz z jedzeniem, trwać w tych łaskach
się opłaci. Pokolenia
wiernych zaczną się wnet zmieniać
lecz niezmienne już zostanie
w nich to do nas zaufanie.
Lekkość, łatwość i dostępność
da nam rzeszę, która w ciemno
uzna to, co jej powiemy
jako fakt. A my bez ściemy
damy w zamian im rozrywkę,
żeby zawsze mieć przykrywkę
na to, że to ich decyzja
bo to „Ich” jest telewizja.

Dziś na żywo cud się zdarzył:
oto dostał o czym marzył
jeden z was, telewidzowie.
Oglądajcie nas, bo kto wie…

Zachwycone rodzin stada
wreszcie mają o czym gadać
przy obiedzie. W głębi duszy
w każdym jakiś się poruszył
wiary w siebie duch skrzydlaty…
Cisza! Teleturniej taty!
Szybka zmiana dekoracji
jest podstawą wartkiej akcji,
ta zaś kluczem do sukcesu;
by się widz nie zbudził ze snu.
Pełne zdalne sterowanie
choć nie lada jest wyzwaniem
osiągalne jest. A władza
jaką daje, doprowadza
do stopniowej degradacji
świata, gdzie cywilizacji
postęp stał się priorytetem.
Telewidzów oczy ślepe
jak soczewki wypalają
dziury w głowach, zamieniając
płodne gleby ludzkiej myśli
w spopieloną kupę zgliszczy.

2017



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
29.09.2017,  wroc

My rating

My rating:  
29.09.2017,  pola

My rating

My rating:  
29.09.2017,  A.L.

My rating

My rating:  

Moja ocena

Pod wrażeniem.
My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: