Miłość raz jeszcze
Jak spłoszony owad
po omacku lecę
na spotkanie z najjaśniejszą gwiazdą
z galaktyki gdzie nikt nie mierzy
upływającego czasu
ogarniam wzrokiem cały krajobraz
widzę dwa nagie szczyty
omijam porośnięty pagórek
przede mną jaskinia rozkoszy
w której cała spłonie
moja pochodnia
popiołem
posypię
grzeszną duszę
po omacku lecę
na spotkanie z najjaśniejszą gwiazdą
z galaktyki gdzie nikt nie mierzy
upływającego czasu
ogarniam wzrokiem cały krajobraz
widzę dwa nagie szczyty
omijam porośnięty pagórek
przede mną jaskinia rozkoszy
w której cała spłonie
moja pochodnia
popiołem
posypię
grzeszną duszę
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Pychy...
....mi się śmieją z tej "płonącej pochodni".Oj posypią się iskry. Buchną kłęby dymu.
:-) :-)
My rating
My rating