Kantyczka nadmorska

author:  Michał Muszalik
5.0/5 | 5


Zabierz mnie, Panie, do ciemnego brzegu,
wysiądę z łódki i oprę się o klif.
Będę słuchał fal ginących na płyciźnie,
będę patrzył ku srebrnej monecie księżyca
i nim ranek nastanie, znuży mnie ta warta,
zasnę zmęczony na pościeli piasku.
Słona bryza owionie mnie łagodnym tchnieniem,
morfejska nić przybliży mi daleki dom.

Tam pod taflą wody dzwonią czasze alg
poruszane pływem jak trąceniem dłoni.
W jantarowych księstwach mieszkają trytony,
na konikach morskich galopują wojska
i toń gęsta dusi zwodniczy śpiew syren.
Co człowiek zobaczy z cudów pośród głębin?
Jeśli ujrzy, zginie. Niech mi anioł oczy
zawiąże, gdy wzrokiem dosięgnę swą zgubę.

Niech wystarczy rzadka trawa na krawędzi
ziemi oraz morza, krok tancerzy gwiezdnych,
kiedy idą niebem, tworząc gwiazdozbiory
i chłód, który wzdyma koszulę jak żagiel,
gdy pracują ciężko dwa drewniane wiosła.
Zabierz mnie tam, Panie, gdzie są połączone
światy równoległe - prawda oraz mit,
a z daleka wodzą wkoło światła latarń
i gdzieś niedaleko jest bezpieczny port.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
09.08.2017,  A.L.

Moja ocena

I już wiem.
Antyk to tak jak dziś, ale bardziej wczoraj.
Bardzo pięknie.
My rating:  

My rating

My rating: