Wiersz bez przyczyny
a jednak się wchłania, wsiąka w myśl
odbite od witryn wspomnienie, schowane,
przygniecione ciężką masą weneckiego szkła
niewiele mówiąca lub niema tafla pamięci
wewnątrz której zamknięte są mówiące dłonie
krzykliwie zaciśnięte pięści, wskazujące winnych palce
próbujące się przebić na drugą stronę, wyjeść
pochłonąć, rozbijany na części czas.
Gdzieś w tym jest płochliwe życie
rozpierzchnięte wśród smukłych refleksów
z wzrokiem utkwionym tak, by przebić się
na drugą stronę obłąkanej przestrzeni
na którą z każdej strony przypadają nowe światy
bezkresne beznadzieje, bezprzyczynowe skutki,
nie na tyle roztropne by się mieścić w słowie
stworzone po to by wychodzić za nawias.
odbite od witryn wspomnienie, schowane,
przygniecione ciężką masą weneckiego szkła
niewiele mówiąca lub niema tafla pamięci
wewnątrz której zamknięte są mówiące dłonie
krzykliwie zaciśnięte pięści, wskazujące winnych palce
próbujące się przebić na drugą stronę, wyjeść
pochłonąć, rozbijany na części czas.
Gdzieś w tym jest płochliwe życie
rozpierzchnięte wśród smukłych refleksów
z wzrokiem utkwionym tak, by przebić się
na drugą stronę obłąkanej przestrzeni
na którą z każdej strony przypadają nowe światy
bezkresne beznadzieje, bezprzyczynowe skutki,
nie na tyle roztropne by się mieścić w słowie
stworzone po to by wychodzić za nawias.
- Ze źródła | 31.01.2017
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating