PÓŹNA JESIEŃ
Wierzchem dłoni mieszam zmarszczki
odciśnięte w spojrzeniu
dusza brązowieje
serce zsiniałe z zimna kładę
na dłoni zmęczonej oczekiwaniem
paznokcie zdzieram o szorstką nadzieję
rozdrapując ciszę
niełatwo spojrzeć w lustro
spijam samotność z żółtobrązowego kubka
rdzewiejąc jak listopadowe liście
patrzę coraz krótszymi zdaniami
przemęczona jak dwie krople potu
za stara na nadzieję
ponad pół życia za mądra
by wierzyć jeszcze
w trzepot motylich skrzydeł
odciśnięte w spojrzeniu
dusza brązowieje
serce zsiniałe z zimna kładę
na dłoni zmęczonej oczekiwaniem
paznokcie zdzieram o szorstką nadzieję
rozdrapując ciszę
niełatwo spojrzeć w lustro
spijam samotność z żółtobrązowego kubka
rdzewiejąc jak listopadowe liście
patrzę coraz krótszymi zdaniami
przemęczona jak dwie krople potu
za stara na nadzieję
ponad pół życia za mądra
by wierzyć jeszcze
w trzepot motylich skrzydeł
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
****
To moje początki tutaj i dopiero staram się zapoznać z funkcjonowaniem portaluDziękuję Państwu bardzo
Moja ocena
Mam bardzo dziwne odczucie.NIE, TO NIEMOŻLIWE.
WIERSZ JEST CUDNY.
My rating
Moja ocena
po takim wejściu....to raczej nie będziesz niewidzialna. Super wiersz :))))))...
Ojej... bardzo :)My rating
My rating
My rating