dzień zrodzony z błyskawicy
za szarym oknem
szary dzień
zrodzony z błyskawicy
od której pojaśniały wieże kościołów
pobladły kości
na ulicach zdziwione twarze
nic się nie ukryje
światło pochłonęło cień
szukam miejsca
by zapłakać nad sobą
nad wami
ściele się mój smutek
jak płatki śniegu osiada
na kamieniach
za szarym oknem
szary dzień się nadaje na erotyk
mokre pożegnania
pod puszystą kołdrą
pamięć o zmarłych
bogactwo słów
dane mi za nic
może żebym szybciej oszalał
próbując ocalić to co mi podarowano
zwariować
udławić się i umrzeć
umrzeć ze zrozumienia
że to wszystko było
i jest wciąż we mnie
Przemek Trenk
szary dzień
zrodzony z błyskawicy
od której pojaśniały wieże kościołów
pobladły kości
na ulicach zdziwione twarze
nic się nie ukryje
światło pochłonęło cień
szukam miejsca
by zapłakać nad sobą
nad wami
ściele się mój smutek
jak płatki śniegu osiada
na kamieniach
za szarym oknem
szary dzień się nadaje na erotyk
mokre pożegnania
pod puszystą kołdrą
pamięć o zmarłych
bogactwo słów
dane mi za nic
może żebym szybciej oszalał
próbując ocalić to co mi podarowano
zwariować
udławić się i umrzeć
umrzeć ze zrozumienia
że to wszystko było
i jest wciąż we mnie
Przemek Trenk
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating