Niewyczerpana chłonność świeczników
wzgórza już zmierzchem
zdobywczo się piętrzą
niebo zachodnie
purpurę rozwiesza
byt niezależny
i wielkoskrzydły
dusz ołowianych
w ciałach zachrypniętych
czyny mówione lśnią
ze ścian wysokich
tunele wosku
gnieżdżą pod korami
sępione z ciężkich
stajaniach ubogich
szumią ze szczytów
w przestrzeń strumieniami
od wewnątrz błyszczy
tombak domówiony
przez tłumy świerszczy
osnuty psalmami
lata jak cienie
mijają w popłochu
nieszczęśni pędzą
o zmierzchu wciąż wierzchem
zdobywczo się piętrzą
niebo zachodnie
purpurę rozwiesza
byt niezależny
i wielkoskrzydły
dusz ołowianych
w ciałach zachrypniętych
czyny mówione lśnią
ze ścian wysokich
tunele wosku
gnieżdżą pod korami
sępione z ciężkich
stajaniach ubogich
szumią ze szczytów
w przestrzeń strumieniami
od wewnątrz błyszczy
tombak domówiony
przez tłumy świerszczy
osnuty psalmami
lata jak cienie
mijają w popłochu
nieszczęśni pędzą
o zmierzchu wciąż wierzchem
My rating
My rating
My rating
...
dusze ołowianew ciałach zachrypniętych
chłonność
purpurą rozwiesza
lata jak cienie
mijają w popłochu
nieszczęśni pędzą
o zmierzchu wciąż wierzchem