(Essay) Dzień ostatni dzień pierwszy

author:  Andrzej Malawski
0.0/5 | 0


Nowa formuła, nowy nie nadszarpnięty gest w policzonych słowach, kolejny wylękniony krzyk otępiałych synaps, głuchych reakcji na podpowiedzi, sugestie, prośby, ambitne próby przekonania, rozkazy nakazy skorumpowanego sumienia, sprzedajnych myśli założeń, zhierarchizowanej więzi ustalonych słów, spijanych łyk po łyku po łyku łyk, wchodząc dalej w las, pod nowe latarnie w święty spokój, anielskie ogniwa tolerancji, odwróconej odpowiedzialności, zawstydzonej kawki, niemoralnej drugiej kawki, nieśmiertelnie trzeźwej piątej dolewki, do tej samej pustki, do wciąż nie zamkniętego zdania. Korygowanie wewnętrznych ustaleń w hebefrenicznych zamkniętych schematach, konkluzjach, transfuzjach, rozbudzaniu, w ostatnim wołaniu o pomoc, zabijcie mnie, zabijcie mnie zanim wstanę! Zanim wstanę otrzepię się, i znajdę, znajdę sposób by się wyrwać, wyrwać się kajdanom warunków, rachunków, kalkulacji, ordynacji, stagnacji, nacji, i podziwu, nie mniej nadal rosnącego zachwytu, nad możliwościami zmiany, modelowania bezdomnych myśli, porzuconych potrzeb, ugruntowanej próżności, gniewu.
Nowy akapit, jak nowa szansa, nietknięty margines milczenia, syntezy wątków, ucieczki od następnego słowa, kolejnej klaustrofobicznej przemiany z ziarna w słabo wygniecione ciasto, w słabo wyrzeźbioną masę, w chorą bryłę, fabrykowanych złudzeń, wyalienowanych produktów związku, upośledzony kompozyt świata, roztarty, rozgnieciony, zmieszany i pozostawiony sobie roztargniony impas, sponiewierany potrzebą wchłonięcia, ust nie mych ust ustawicznego kompletowania, przestarzałych rys obojętności, ślepo podporządkowanym pociągnięciom,
wzruszeniom, ciągłego podrażniania, zakorzenionej korony, cierniowego miłosierdzia.



 
COMMENTS