Dni zafajdane szarością
W krajobrazie chłodu jesienny wiatr się rozhulał,
targając po niebie napęczniałe wilgocią szaro-bure chmury
Za oknem cień latarni nerwowo łopocze w szarugach ciszy
Osadzony w baszcie domowej pustelni własnego pokoju
wybielam słowa zabłocone czerniom wieczoru
Uśmiechając się do Ciebie przez stado
czarnych liter na jasnym ekranie
niczym rój rozbrykanych motyli
które przytłaczają to znowu mamią.
Po skończonym dni wpadam
w krater zobojętnienia
targając po niebie napęczniałe wilgocią szaro-bure chmury
Za oknem cień latarni nerwowo łopocze w szarugach ciszy
Osadzony w baszcie domowej pustelni własnego pokoju
wybielam słowa zabłocone czerniom wieczoru
Uśmiechając się do Ciebie przez stado
czarnych liter na jasnym ekranie
niczym rój rozbrykanych motyli
które przytłaczają to znowu mamią.
Po skończonym dni wpadam
w krater zobojętnienia
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
czerniom, czy czerniąpo skończonym dniu chyba?
a ogólnie to bardzo mi pasują wszystkie poetyckie chwyty