śmieszny banał śmierci
śmieszny banał śmierci
(pamięci śp. Kolegi)
przyszła po ciebie szkaradna kostucha
bez zapowiedzi tak lubi znienacka
wchodzi z impetem nawet nie zapuka
zmazując postać z szarego obrazka
w oparach dymu znów pozbawia złudzeń
prostując kosę na grzbiecie ofiary
tnie precyzyjnie szlak w błotnistej grudzie
bez drgnienia powiek spełniając zamiary
a życie toczy się dalej
choć banał tych słów poraża
przegrywa wszystkie wygrane
by gorzkie żniwo pomnażać
i wije się bezlitośnie
po kruchej skale istnienia
gasnąca na krzywej skośnej
kapryśna nić przeznaczenia
tyle pozorów nazywałeś żartem
wciąż przywołując twych aniołów stróżów
rzucając w niebo twe idee starte
zbierałeś z ziemi otrzepując z kurzu
teraz upadłeś już po raz ostatni
oddając ducha by tkwić w zapomnieniu
bez odpowiedzi w swym życiu dostatnim
zaciskam pięści w bezsilnym milczeniu
(pamięci śp. Kolegi)
przyszła po ciebie szkaradna kostucha
bez zapowiedzi tak lubi znienacka
wchodzi z impetem nawet nie zapuka
zmazując postać z szarego obrazka
w oparach dymu znów pozbawia złudzeń
prostując kosę na grzbiecie ofiary
tnie precyzyjnie szlak w błotnistej grudzie
bez drgnienia powiek spełniając zamiary
a życie toczy się dalej
choć banał tych słów poraża
przegrywa wszystkie wygrane
by gorzkie żniwo pomnażać
i wije się bezlitośnie
po kruchej skale istnienia
gasnąca na krzywej skośnej
kapryśna nić przeznaczenia
tyle pozorów nazywałeś żartem
wciąż przywołując twych aniołów stróżów
rzucając w niebo twe idee starte
zbierałeś z ziemi otrzepując z kurzu
teraz upadłeś już po raz ostatni
oddając ducha by tkwić w zapomnieniu
bez odpowiedzi w swym życiu dostatnim
zaciskam pięści w bezsilnym milczeniu
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating