Kiedy październik

author:  Michał Muszalik
5.0/5 | 8


Kiedy październik i w szarudze dudnią bębny deszczu,
zakwitają parasolowe altany i tańczą mokre ogrody
kafelkowane mozaiką złotawych, opadłych liści.

Kiedy popołudnie i sennie kołysze się miasto
pod ciężką kołdrą niepogody, czasem pogonione
uderzeniem wietrznego bata, widzę jakby coś więcej.

I wśród łysiejących peruk odsłaniających żyłki gałęzi
przebija się widok kamienic, bloków, tramwajów, placyków,
odsłania się dziwne zmieszanie pór, nastrojów, kierunków.

Gdyby wziąć nitkę po nitce i wiązać do stóp przechodniów,
a potem napiąć tę pajęczynę powstałą ze spraw codziennych,
to, kto wie, czy z przeplecionych skąd - dokąd
nie powstałby wzór, makatka, wiadomość. To tylko hipoteza.

Może tak jest, że wśród deszczów i zamglonych godzin
mijamy roztargnieni Prawdę Ostateczną.
Ale cóż- jedzie tramwaj. Następny dopiero za kwadrans.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
22.10.2014,  pola

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
22.10.2014,  A.L.

My rating

My rating:  

Moja ocena

Doskonałe zakończenie (ostatnia zwrotka). Dopiero tam dowiadujemy się co i jak jest ułożone w tym wierszu.
My rating: