Lekkie rozchylenie

5.0/5 | 3


Jest jego żoną, a patrzy na mnie tak, że przeszywa mnie podniecający dreszcz.
Chciałbym móc sobie rozpiąć chociaż jeden guzik od koszuli…
Ona stoi obok mnie, a on rozmawia z innym gościem obok palarni.
Nie wiem jak to się dzieje, ale wznosimy toast za dzisiejszą noc.
Dość zaskakująco zaczęła się ta sylwestrowa zabawa.
Nagle, od moich myśli, że mam przed sobą najpiękniejszą kobietę jaką kiedykolwiek widziałem
odrywa mnie moje imię w jej ustach…
Jej usta mówią do mnie, ale jestem w stanie wyłapać tylko ich ruch.
To lekkie rozchylenie, przez które jej język unosząc się i opadając wprawia mnie w zdumienie.
Cóż mowa okazała się być kolejnym niebezpiecznym narzędziem tej kobiety.
Biorę wdech.
Jest luźna atmosfera, ale ja czuję się zahipnotyzowany kwintesencją kobiecości.
Co za klasa… Jej duże, jasne oczy, kości policzkowe, pełne usta, długie, kasztanowe włosy,
dekolt i czarna sukienka na najbardziej zmysłowym ciele.
Ponadczasowy szyk…
Czar prysł.
On łapie ją w tali i całuje w policzek.
Zaczynam czuć niechęć do swojego kolegi.
Nieprzyzwoite myśli. Stop.
Właśnie za 3 godziny wejdę w rok mojej trzydziestki, a mentalnie czuję się jak nastolatek,
który zakochał się w przyjaciółce starszej siostry.
Eh, kobiety… Kobiety?
Jedna kobieta. Ona jest najlepsza. Inne są dla mnie przezroczyste.
Wiem, że ona zapadnie mi w pamięć, że będę inne porównywać właśnie z nią.
Wiem, że te 5 minut obok niej zmieni moje podejście do spraw sercowych.
A ona pozostanie jedynie szalonym i niespełnionym marzeniem.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  
26.05.2014,  Arkadio

My rating

My rating:  

Siedem ostatnich wersów

Jakaś gwałtowna chęć zakończenia tekstu za wszelką cenę.
Zachęta do zmian z pozycji czytelnika.

My rating

My rating:  
25.05.2014,  mroźny